Archiwum lipiec 2023


lip 31 2023 Rozdział 16
Komentarze: 0

Rano zebrali swoje rzeczy, Maciek zaniósł bagaże do samochodu, narty i swoją deskę przypiął na dachu. Zjedli śniadanie, poszli na krótki spacer i ruszyli w drogę powrotną do miasta. Magda zauważyła, że Maciek jest dziwnie milczący. Zastanowiło ją to, ale po chwili pomyślała, że może to wynik wspólnego weekendu, przekroczonych kolejnych granic bliskości, zrobionych kolejnych kroków w ich związku.
W samochodzie Maciek nadal milczał. Od czasu do czasu ściskał rękę Magdy, wzrok jednak miał skupiony na drodze. Jechali pogrążeni we własnych myślach. Magda była zdezorientowana. Jej żołądek zaciskał się coraz mocniej. Przypomniała sobie, że Dominik też się nie odzywał kiedy był niezadowolony. Czuła jak niewidzialny sznur ściska jej gardło odbierając możliwość swobodnego oddechu. Może jednak nie była jedyna. Może w mieście ktoś na niego czeka, a ten wyjazd był dla niego tylko przyjemną, niezobowiązującą, odskocznią. Poczuła, że zaraz zwymiotuje jeśli nie dowie się o co chodzi. Była psychologiem, pomagała innym, ale z jej własnymi emocjami jeszcze nie nauczyła się sobie radzić tak, jakby chciała.
- Możemy się zatrzymać? - poprosiła Maćka.
Spojrzał na nią. Kątem oka zauważył, że w oczach dziewczyny czai się strach oddycha ciężko, a jej usta ściągnięte są w wąską linię.
- Chcesz zjechać na stację? - zapytał
- Nie, zatrzymaj się gdziekolwiek – głos Magdy był cichy i napięty – Maciek, odkąd ruszyliśmy nie odzywasz się. Wydajesz się być nieobecny. Dziwnie się z tym czuję – niewytrzymała i zaczęła wyrzucać z siebie słowa.
Pokiwał głową bez słowa. Zerknął na ekran samochodowej nawigacji. W jednej chwili zdecydował. Przejechali jeszcze kawałek, minęli tablicę z nazwą miejscowości, której Magda nie znała i skręcili w prawo, w boczną drogę. Droga była odśnieżona, a widoczne ślady kół świadczyły o tym, że musi być często uczęszczana. Nie stały przy niej żadne zabudowania, jedynie po obu stronach ciągnęło się zbite z drewnianych pali ogrodzenie. Maciek przejechał kilkaset metrów, zjechał na leśny parking, zatrzymał samochód. Popatrzył na Magdę.
- Przejdziemy się? - zapytał
- Dobrze – zgodziła się Magda. Żołądek nadal miała zaciśnięty, pod powiekami czuła zbierające się łzy, ale świeże powietrze przyniosło małą ulgę.
Ruszyli przed siebie nadal milcząc. Maciek chwycił rękę Magdy i splótł ich palce ze sobą. Dziewczyna trochę się rozluźniła czując ciepło jego dłoni.
- Co myślisz o dzieciach? – zapytał znienacka
- O dzieciach? Co masz na myśli? – Magda poczuła jak jej ciało sztywnieje
- Chciałabyś mieć dzieci? – zapytał patrząc na nią
Magda zaniemówiła. Nie tego się spodziewała. Co on ma na myśli zadając jej takie pytanie? W tej chwili żadna odpowiedź nie wydała jej się właściwa. Jeśli powie, że tak a on ma problemy z płodnością może go wystraszyć i ich znajomość skończy się zanim dobrze się zaczęła. Jeśli powie, że tak, że kiedyś chciałaby być mamą, a on ma odmienne zdanie, i w końcu jeśli ona powie, że nie, a on marzy o byciu ojcem efekt może być podobny. Pętla na gardle zacisnęła się mocniej. Zdecydowała się na szczerość. Tylko tym mogła wygrać.
- Nie wiem skąd to pytanie. Nie zastanawiałam się nad tym jakoś specjalnie, ale tak. Kiedyś na pewno chciałabym zostać mamą – poczuła jak jego dłoń mocniej ściska jej rękę.
Przeszli kolejne kilkadziesiąt metrów. Między drzewami zamajaczyły bryły zabudowań, Magda spostrzegła, że doszli do stadniny. Maciek zatrzymał się, oparł o ogrodzenie, zapatrzył przed siebie. Magda stanęła oparta plecami o drewnianą belkę. Patrzyła na Maćka. Mężczyzna odetchnął głęboko.
- Musisz coś wiedzieć Magda – zaczął - przede wszystkim to, że ten weekend był dla mnie bardzo ważny. Dawno, nie bawiłem i nie czułem się tak dobrze. Nie liczę oczywiście naszych wcześniejszych spotkań. Wszystko, co mówiłem, że mi zależy na tobie, że jesteś dla mnie ważna, że chciałbym żeby nam wyszło, to prawda. Nie chcę żebyś miała w związku z tym jakieś wątpliwości bo widzę, że cię to męczy. Mam rację?
- Masz. To prawda zastanawiam się czy coś zrobiłam, czy powiedziałam coś nie tak. Czy w domu nikt na ciebie nie czeka. I czy ten wyjazd nie był tylko jakąś miłą odskocznią dla ciebie – powiedziała na jednym wydechu
Magda zmieniła pozycję i teraz stała bokiem do Maćka, który wzrok nadal miał utkwiony w skubiących siano zwierzętach. Teraz to on otworzył szerzej oczy i spojrzał na dziewczynę.
- Tu się nie mylisz. Wyjazd był odskocznią od codziennych obowiązków i gonitwy. W domu ktoś na mnie czeka, tutaj też się nie mylisz. Ale nie martw się. To nie jest inna kobieta. Jesteś jedyna. W kwestii związków jestem strasznym monogamistą. Nie umiałbym grać na dwa fronty.
- To o co chodzi? Wydusisz to w końcu? Widzę od jakiegoś czasu, że coś cię męczy.
- Naprawdę to tak widać?
- No tak, od kilku dni widzę, że coś cię gryzie. Nie dopytuję bo to twoja sprawa i wydaje mi się, że ty musisz zdecydować czy chcesz powiedzieć czy nie. Maćku, cokolwiek to jest – przytuliła się krótko do jego pleców – poczujesz się lepiej jak to z siebie wyrzucisz. A ja postaram się ciebie zrozumieć – pogłaskała lekko jego ramiona już trochę rozluźniona i znowu stanęła bokiem do niego tak, aby dobrze widzieć jego twarz.
- Magda, ja nie jestem sam – powiedział cicho – ale to nie jest to, co myślisz
Przez głowę Magdy, mimo wcześniejszych zapewnień Maćka, natychmiast zaczęły galopować różne myśli. W jej oczach stanęły znaki zapytania, a mięśnie się napięły. Poczuła jak niewidzialny sznur znowu zaciska się na jej gardle i nie pozwala oddychać. Nic jednak nie powiedziała, czekając na dalszy ciąg tego, co powie jej Maciej.
- Od kilku lat, sam wychowuję dwójkę dzieci. Bliźniaki, niedługo skończą dziewięć lat – dokończył cicho zerkając na dziewczynę.
Przypomniała sobie rozmowę z Jędrzejem i Bartkiem. Dotarło do niej co mieli na myśli mówiąc o skomplikowanej sytuacji. W jednej chwili zrozumiała dlaczego Maciek zapytał ją czy chciałaby mieć dzieci. Zrozumiała choć nie do końca to, dlaczego wcześniej jej nic nie powiedział. Pewnie strach go blokował. Z piersi Magdy wyrwało się westchnienie ulgi. Nie uszło to uwadze Maćka, który teraz stanął twarzą zwróconą w stronę dziewczyny. Zdziwił się, kiedy zobaczył, że się delikatnie uśmiechnęła.
- Powiesz coś? - zapytał
- A co mam ci powiedzieć? Jestem zdziwiona, że dopiero teraz mi o tym mówisz. Nawet jest mi trochę przykro, że tak długo tą informację trzymałeś w sobie. Przecież to żaden wstyd. Nie powiem ci, że cię podziwiam bo to, co robisz jest zupełnie naturalne. Jesteś ojcem, jesteś odpowiedzialny za swoje dzieci – Magda nieznacznie wzruszyła ramionami
- Wierz mi, że chciałem powiedzieć ci już dawno. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak źle czułem się z tym, kiedy dzwoniłaś z propozycją wyjścia, a ja musiałem ci odmówić bo nie było nikogo, kto mógłby zostać z dzieciakami. Nawet bym się nie zdziwił gdybyś po kolejnej odmowie zrezygnowała i w ogóle nie chciała mnie widzieć. Muszę przyznać, że zwyczajnie się bałem. – potarł ręką twarz
- Bałeś się? Maciek, ale czego ty się bałeś?
- Magda, chodzi o to, że kiedy się poznaliśmy wydałaś mi się taka młoda, niezależna i pewna siebie. A przede wszystkim bardzo mi się spodobałaś. Nie mów, że tego nie zauważyłaś. Pomyślałem, że jeśli ci za szybko powiem, że mam dwójkę dzieci to na wstępie przekreślę szansę na fajną znajomość, a może i na coś więcej. Dlatego zdecydowałem się poczekać, chociaż nie mówienie ci było coraz trudniejsze.
- No to ładnie o mnie myślisz – z przekąsem zauważyła Magda – co wiek ma tu do rzeczy? - niedowierzała – sprawa jest prosta. Albo ludzie akceptują się z całym dobrodziejstwem i próbują coś razem stworzyć albo każde idzie w swoją stronę.
- Więc to cię nie przeraża? Wiesz, jeśli chodzi o nas? – spytał z nadzieją w głosie. Czuł, że jego głos drży
- Maćku posłuchaj. Każdy z nas ma jakiś bagaż. Nie mamy przecież po dwadzieścia lat. Trochę już przeżyliśmy i każde z nas ma swoją przeszłość. Ty masz dzieci, które sam wychowujesz. Ja mam jakieś potwory z przeszłości, z którymi nie do końca się uporałam i z którymi ciągle walczę. Na ile cię poznałam, jesteś świetnym facetem i twoje dzieci mają szczęście, że mają takiego tatę.
- A jeśli chodzi o nas? - zawiesił głos Maciej. Wciąż nie wiedział co myśli Magda
- Nie jestem przestraszona, jeśli o to pytasz. Nie zamierzam uciekać – prawie usłyszała jak wielki kamień spada mu z serca - jeśli poczujesz, że to właściwy moment chętnie poznam twoje dzieciaki. Ale to musi być twoja decyzja – położyła mu rękę na piersi - Mogę cię zapewnić, że akceptuję sytuację. Zobaczymy gdzie nas to doprowadzi. Wydaje mi się, że oboje jesteśmy w takim wieku, że wiemy czego chcemy od życia.
- Nawet nie wiesz jak mi w tej chwili ulżyło - Maciek przyciągnął Magdę do siebie patrząc na nią z góry.
- Jesteś dobrym człowiekiem z otwartym, dużym sercem – uśmiechnęła się w odpowiedzi – i też mi się spodobałeś. Nie widzę powodu dla którego miałabym nie chcieć dać nam szansy – w przypływie emocji zarzuciła mu ręce na szyję i delikatnie pocałowała
- Tu, niedaleko jest zajazd. Masz ochotę napić się czegoś czy coś zjeść? Z tych emocji trochę zgłodniałem zapytał z nieśmiałym uśmiechem
- Pewnie, chodźmy.
Trzymając się za ręce leśną ścieżką doszli do ukrytych w lesie zabudowań. Kompleks składał się ze stajni, karczmy i budynków gospodarczych. Przykryte brezentem materiały budowlane świadczyły o toczącym się remoncie. Podeszli do największego, utrzymanego w stylu góralskim budynku. Weszli po kamiennych, dość stromych schodach. Wnętrze restauracji również przypominało góralską karczmę. Ze strony kuchni doleciały do nich smakowite zapachy. W kominku palił się ogień, kilka stolików było zajętych. Z głośników sączyły się uspokajające dźwięki muzyki.
Wybrali stolik w ustronnym miejscu. Zamówili herbatę i po porcji zbójnickich pierogów z zestawem surówek.
- Powiesz mi jak to się stało? – zawiesiła głos Magda
- Że zostałem sam? Pewnie, to żadna tajemnica. Byłem wtedy w pracy, dopiero rozkręcaliśmy z Tomaszem gabinet. O klinice nawet jeszcze nie marzyliśmy. Któregoś dnia musiałem zostać dłużej, żeby przyjąć pacjentów Tomka. Wróciłem do domu dość późno. W mieszkaniu zastałem swoją mamę. Okazało się, że Beata, moja partnerka, matka dzieci, zadzwoniła po nią mówiąc, że ma umówioną wizytę u lekarza. Kiedy rano wychodziłem nic o tym nie wspominała. Prosiła aby mama posiedziała z dziećmi. Bliźniaki miały wtedy pół roku. Kiedy nie wracała pomyśleliśmy, że Beata poszła do jakiejś koleżanki i się zagadały. Kiedy nie wróciła przez kolejne dwie godziny, obdzwoniłem jej znajomych. Z nikim się tego dnia nie widziała. W sypialni, wetknięty za lustro, znalazłem list. Napisała, że macierzyństwo ją przerasta, że przeprasza, ale musi odejść. Prosiła żeby jej nie szukać. Zrzekła się praw rodzicielskich. Tyle w skrócie.
- Może miała depresję - Magda złapała dłonie Maćka, zachęciła, aby mówił dalej.
- Też o tym myślałem. Doszedłem jednak do wniosku, że to nie był powód jej odejścia. Dzięki pomocy mamy udało się wszystko jakoś poukładać. Dzieciaki poszły do żłobka, potem do przedszkola. Dzięki własnej praktyce mogłem dostosować grafik do sytuacji, zresztą nadal trochę z tego korzystam. Nie chcę obciążać mamy i opiekunki. Teraz dzieciaki są w szkole. Korzystają ze świetlicy. Mamy opiekunkę – córkę sąsiadki, studentkę, która czasem pomaga. Moja mama też jest niezastąpiona. Magda, jestem ci wdzięczny za to, co mówisz. Musisz tylko wiedzieć, że ja nie mam szans na spontaniczność. Wszystkie nasze spotkania planowałem tak, żeby dzieciaki były z moją mamą lub Anią. Być może nie uda nam się nigdy wyjść na kawę po pracy, kiedy najdzie nas ochota. Wyjście do kina w weekend, czy coś takiego też raczej będziemy musieli planować z wyprzedzeniem.
- A skąd pewność, że ja potrzebuję spontaniczności? Może wystarczy mi to, co jest? Maćku, teraz wiem jakie są twoje priorytety, co zawsze będzie dla ciebie na pierwszym miejscu. Postaram się w twój rytm wpasować. Na razie to wystarczy, a czas pokaże co z tego wyjdzie – popatrzyła mu głęboko w oczy – Możemy się tak umówić?
- Magda, nie wiem co powiedzieć. Bałem się, że to, co usłyszysz przekreśli szanse na to, żeby między nami coś się zrodziło.
- Nie bój się. Mnie nie tak łatwo przestraszyć. Opowiesz mi o nich? O swoich dzieciach?
Maciek podniósł do ust rękę Magdy i złożył na niej pocałunek. Potem przyłożył ją do swojego policzka. Już był spokojny.
- Klara to indywidualistka. Uwielbia postawić na swoim. Ma swoje zdanie i potrafi go zaciekle bronić. Nie da sobie w kaszę dmuchać. A Kacper to mały wrażliwiec. Nie jest mazgajem, ale przejmuje się zdaniem innych. Uwielbia się przytulać. Teraz chodzą do drugiej klasy. Co jeszcze chciałabyś wiedzieć? – zawiesił głos na chwilę – umówimy się kiedyś wszyscy razem to sama zobaczysz co to za dwa ananasy.
Magda musiała przyznać, że kiedy mówił o dzieciach, głos Maćka złagodniał, a w oczy rozbłysły. Widać było, że kocha te maluchy całym sercem i nieba by im przychylił.
- A teraz gdzie są? Z twoją mamą?
- Tak, mama wzięła ich do siebie na weekend. Czasem tak robi, że zabiera je do siebie. To pozwala mi na chwilę oddechu. Teraz dzieciaki mają ferie, a ja mogę oderwać się od codziennej rutyny.
- To dobrze, że mama chce i może ci pomóc. To ważne. Mnie w zasadzie wychowała babcia i ciocia – Magda zamyśliła się i popatrzyła gdzieś przed siebie.
- A twoi rodzice? – Maciek zdał sobie sprawę, że o tą część życia swojej dziewczyny jeszcze nigdy nie pytał.
- Moi rodzice? – powtórzyła Magda i zaśmiała się cierpko. – Ojca nie pamiętam. Odszedł kiedy byłam bardzo mała. A mama? Ona zawsze była pochłonięta swoimi sprawami. Kariera naukowa, kolejne tytuły, szukanie nowych gatunków ptaków tak ją pochłaniało, że nie miała czasu dla córki.
Maciej usłyszał w głosie Magdy nutę goryczy i jakiejś tęsknoty. Nie dziwił się temu.
- Przykro mi
Uśmiechnęła się.
- Niepotrzebnie. Chyba nie żałuję. Wychowała mnie babcia i siostra mamy. Dużo im zawdzięczam. Niestety obie nie żyją. Zmarły kilka lat temu. A mama? Nadal jeździ po świecie za swoją pasją. Jest ornitologiem. Nie mamy bliskiego kontaktu, ale nie wiem czy żałuję. Jestem zadowolona, z tego, jak moje życie się potoczyło.
Nagle Maćka tchnęła jedna myśl. Od jakiegoś czasu chciał Magdę spytać o to, co go nurtowało, ale dopiero teraz nadarzyła się dobra okazja.
- Pamiętam, że jak jechaliśmy do Przesieki wspomniałaś, że miałaś zaburzenia odżywiania, ale dzięki przyjaciołom nie doszło do najgorszego - zaczął
- To prawda. To było na początku liceum, nie radziłam sobie ze sobą. Byłam bliska bulimii. Miałam początki depresji. Dzięki Kamili i Lenie, mojej kuzynce, udało mi się pozbierać. W porę zauważyły, że coś jest nie tak i dały znać cioci. A potem już jakoś poszło.
- Terapia?
- Terapia, zajęcia dodatkowe. Chciałam współpracować, nie zamykałam się w sobie. Wtedy zaczęłam dużo rozmawiać z ciocią Sylwią, chyba najważniejsze było że ktoś mnie usłyszał. Najpierw bałam się, że wszystko opowie mojej mamie. W końcu były siostrami. Na szczęście ciocia uszanowała moją prośbę i nic nie powiedziała.
- Twoja mama wiedziała o twoich problemach?
- Nie wiem. Nie sądzę. Wtedy była gdzieś na drugim końcu świata w Ekwadorze czy równie egzotycznym państwie. Nawet jeśli coś przeczuwała czy jakimś cudem się dowiedziała nie dała nic po sobie poznać.
- To stąd ta psychologia?
- Pytasz o studia?
Maciek przytaknął.
- Wiesz, że nigdy tak o tym nie myślałam? Chciałam pomagać innym. Ten kierunek wydał mi się naturalnym wyborem. Być może podświadomie chciałam zrozumieć i poukładać swoje emocje. A jak jest u ciebie? O mamie już wiem, a tata?
- Ojciec zmarł kiedy byłem na studiach. Uczył matematyki w szkole. Pewnego dnia zasłabł, został przewieziony do szpitala. Nic to jednak nie dało. Przy upadku zapadł w śpiączkę, z której już się nie obudził.
- To przykre.
- Tak. Mieliśmy dobry kontakt, z mamą byli dobrym małżeństwem. – teraz Maciek ściszył głos – Ale nie rozmawiajmy już o przykrych rzeczach. Czasu nie cofniemy. Ważne żebyśmy zadbali, żeby nam było dobrze – pokrzepiająco uśmiechnął się do Magdy. Odwzajemniła uśmiech, ale był on tak delikatny, że ledwie dostrzegalny. W jej oczach zaczaił się smutek. Ich palce były splecione, ale każde siedziało pogrążone we własnych myślach. Dopili herbatę, założyli kurtki i po uregulowaniu rachunku, trzymając się za ręce, wolnym krokiem ruszyli w stronę samochodu. Wcześniejsze napięcie minęło. Na drodze był mały ruch dlatego do miasta dojechali szybciej, niż się spodziewali.

matylda_glowacka : :
lip 31 2023 Rozdział 15
Komentarze: 0

Kolejnego dnia, przy śniadaniu zdecydowali się jednak wykupić kilkugodzinne karnety aby wykorzystać piękną pogodę i dobrze przygotowane trasy. Co drugi zjazd przysiadali na leżakach rozstawionych na szczycie stoku. Wystawiali twarze do słońca, podziwiali widoki i zbierali siły do kolejnych zjazdów. Na obiad zdecydowali się podjechać do położonego nieopodal uzdrowiska, pospacerować trochę po miasteczku, a potem zjeść jakiś deser. Niespiesznym krokiem przemierzali park zdrojowy, skierowali się w kierunku Pijalni Wód Mineralnych i niewielkiego ryneczku. Rozmawiali cicho, wciąż dowiadując się o sobie nowych rzeczy i ze zdziwieniem odkrywając jak dużo ich łączy. Już całkiem śmiało szli trzymając się za ręce. Nagle Maciek przyciągnął Magdę gwałtownie do siebie.
- Uważaj! - krzyknął. Złapał i odciągnął dziewczynę w ostatniej chwili, w przeciwnym razie wpadłaby na nich gromada psów. Najwyraźniej musiały uciec właścicielowi gdyż za sobą ciągnęły długą smycz. Zwierzęta były trzy, różnej wielkości. Może nie były groźne, wyglądały jakby się bawiły, ale biegły szybko i gdyby na kogoś wpadły, mogło skończyć się poturbowaniem.
Maciek trzymał Magdę w ramionach. Jej serce biło głośno. Miał wrażenie, że jego też zaraz wyskoczy z piersi. „Teraz” – pomyślał.
- Magda – zaczął cicho – muszę ci coś powiedzieć. Odgarnął kosmyki włosów z jej twarzy, a kiedy Magda podniosła na niego wzrok kontynuował - Wiem, że znamy się krótko, ale musisz wiedzieć, że stałaś się dla mnie bardzo ważna. Bardzo mi zależy na naszej znajomości, żeby coś z tego wyszło. Wiesz, co mam na myśli?
- Wiem – odpowiedziała – czuję podobnie – dodała cicho, chowając twarz w połach jego puchowej kurtki.
Odsunął ją od siebie na długość ramion. Popatrzył uważnie w oczy,
- Magda, wiem, że masz za sobą ciężki czas – kontynuował - chcę żebyś wiedziała, że jestem gotowy na ciebie czekać. Poczekam tak długo, aż będziesz gotowa wejść w nowy związek. Naprawdę mi na tobie zależy.
Po tych słowach Magda wspięła się na palce, położyła dłoń na policzku mężczyzny i delikatnie pocałowała. Ich wargi się spotkały. To znowu nie był namiętny pocałunek, ale dzięki jego delikatności oboje poczuli, że dzieje się coś ważnego. Jakby świat obok się zatrzymał. Przez ten krótki moment mieli wrażenie, że dokoła nich nie ma nikogo, stali wpatrzeni w siebie, ich oczy błyszczały. Zdali sobie sprawę, że w swojej relacji zrobili kolejny, tym razem olbrzymi, krok naprzód. Z zapatrzenia wyrwało ich szczekanie psów. Ta sama gromada biegła w przeciwnym kierunku. Maciek jeszcze raz delikatnie pocałował Magdę. Dziewczyna już całkiem śmiało wtuliła się w jego ramię. Kontynuowali spacer, aż znaleźli przytulną kafejkę gdzie weszli na chwilę aby się rozgrzać. Usiedli przy wolnym stoliku, tuż przy oknie. Na zewnątrz zaczął sypać śnieg i po chwili park zdrojowy pokrył się białym puchem.
- Ale romantycznie – roześmiała się Magda patrząc na ulicę
- Widzisz, jakie masz szczęście. Taką atmosferę umiem ci wyczarować. Jak z bajki – mrugnął okiem.
- Właśnie widzę. Aż boję się pomyśleć co jeszcze potrafisz.
- Daj mi, nam, czas, to się sama przekonasz. Co zamawiamy łasuchu?
- Mam ochotę na tort czekoladowy i kawę, a ty?
- Ja zamówię sernik chałwowy – rozmarzył się Maciek.
Śnieg przykrywał świat białą pierzyną, z głośników w kawiarni sączyła się cicho muzyka. Magda i Maciek patrzyli na siebie, karmili się nawzajem zamówionymi słodkościami. W tej chwili, świat biegł gdzieś obok nich. Oboje wiedzieli czego chcą, czego oczekują. Każde z nich miało swój bagaż doświadczeń. Nie byli nastolatkami przeżywającymi pierwsze zauroczenia. Czuli się lekko, swobodnie, a jednak z uwagi na to, co w swoim życiu przeżyli podchodzili do swojej relacji z szacunkiem i uważnością. Byli dorośli i mimo motyli w brzuchu, uczucia euforii, myśleli poważnie i trzeźwo starali się ocenić sytuację w jakiej się znaleźli. Oboje zdawali sobie sprawę, że to zrządzenie losu, że się spotkali. Z każdą chwilą docierało do nich, że zaczyna ich łączyć coś wyjątkowego. Nie rozmawiali o przyszłości. Na to było zdecydowanie za wcześnie, liczyło się tu i teraz, z nadzieją, że wspólne teraz zamieni się we wspólne jutro.
Kiedy Magda patrzyła na Maćka zastanawiała się jaki sekret ten mężczyzna w sobie skrywa. Coś ukrywać musiał. Była o tym przekonana. Choć nie znali się długo i mieli poukładane życie zawodowe, swoje poza zawodowe zajęcia, to Maciek zazwyczaj inicjował spotkania. Zapraszał Magdę do kina czy na kolację. Kiedy to ona kilka razy zadzwoniła i zaproponowała wyjście, wymówił się obowiązkami i obiecał oddzwonić jak najszybciej. To Magdę zastanawiało. Nie podejrzewała Maćka o grę na dwa fronty. Raczej nie miał dziewczyny, ani tym bardziej żony i jednocześnie spotykał się z nią. To nie był ten typ mężczyzny. Wyczuła to szczególnie kiedy tego dnia wyznał jej, że mu na niej zależy i chce aby im wyszło. Te słowa nie miały w sobie nic z wyrachowania. Raczej na pewno nie chodziło o inną kobietę. Jednocześnie zauważyła, że Maciek, mimo pozornego luzu, wydaje się spięty. Nie wiedziała o co chodzi i to ją uwierało. Postanowiła nie poruszać tego tematu podczas wyjazdu. Chciała się cieszyć tym, co jest, wspólnym czasem. Zdecydowała się, że kiedy wrócą do domu przyciśnie Maćka i zmusi aby powiedział jej co wpływa na jego zachowanie.
Kiedy z ciepłego, przytulnego wnętrza wyszli prosto w śnieżycę Maciej otoczył Magdę ramionami i pochyleni, osłaniając się przed wiatrem i śniegiem, ruszyli w stronę parkingu, na którym zostawili samochód. Kiedy po krótkiej jeździe znaleźli się w ciepłym pokoju hotelowym zgodnie stwierdzili, że nie mają ochoty już nigdzie wychodzić. Skorzystali z hotelowego jacuzzi i strefy spa. Relaksowali się w przyjemnie ciepłej wodzie, podziwiając górską panoramę i czując jak napięcie ostatnich dni z nich schodzi. Od czasu, do czasu zerkali w swoją stronę spod przymkniętych powiek, uśmiechając się do siebie. Trochę czasu spędzili w saunach, relaks zakończyli na leżakach, zasłuchani w odprężającą muzykę. Maciek przysunął swój leżak bliżej Magdy i od czasu do czasu muskał jej dłoń. W pewnym momencie podniósł ją do ust i położył na swojej piersi. Przyglądał się dziewczynie, która zapadła w spokojny sen. Na jej twarzy malował się delikatny uśmiech. Maciej wiedział, że dzisiaj nic jej już nie powie. Wyznał swoje uczucia, ale to nie był czas na ujawnienie najważniejszej rzeczy. Nachylił się i delikatnie dmuchnął w policzek Magdy, pogładził ją po nim. Wyrwana ze snu, popatrzyła nie niego, przeciągnęła się.
- Długo spałam?
- Niedługo. Odpoczęłaś trochę?
- Czuję się jak nowo narodzona. Chyba tego potrzebowałam.
Kiedy znaleźli się ponownie w pokoju Magda rozłożyła sofę, włączyła telewizor na kanał informacyjny i nastawiła budzik. Padła na łóżko, ze słowami, że musi jeszcze chwilę odpocząć zanim zacznie się szykować do wieczornej imprezy.
- Posuń się troszkę – Maciek zaczął mościć się na wolnej połowie rozłożonej sofy. Popatrzyła na niego spod przymkniętych powiek, ale przesunęła się i zrobiła mu miejsce obok siebie. Położył się na boku, jedną, zgiętą, ręką ułożył pod głową, drugą objął Magdę. Po chwili oboje zasnęli spokojnie oddychając.
Pierwsza obudziła się Magda. Podziękowała sobie w duchu, że ustawiła alarm, w przeciwnym razie była przekonana, że spaliby do rana. Spojrzała na śpiącego obok mężczyznę. Zalała ją fala czułości. Zanim poszła do łazienki pogłaskała Maćka po szorstkim policzku. Wyrwany z drzemki, nieco zdezorientowany rozejrzał się dokoła. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, a w oczach pojawił figlarny błysk, kiedy zdał sobie sprawę, że ostatnie dwie godziny spał przytulony do ciepłego kobiecego ciała.

- No popatrz. Nawet strojem umiemy się dopasować – stwierdził kilka chwil później z zadowoleniem Maciek patrząc jak jego towarzyszka zakłada kolczyki.
Na wieczór Magda wybrała granatową, rozkloszowaną sukienkę do kolan. Sukienka miała krótki rękawek, kwadratowy dekolt i, ku radości Maćka, odsłaniała szczupłe nogi dziewczyny. Nie założyła jeszcze butów dlatego stojąc przy nim wydawała się dość niska. Do stroju dopasowała delikatny wisiorek i bransoletkę do kompletu. Ponieważ nie lubiła przesadnej elegancji biżuteria była srebrna, niewielkie zawieszki miały kształt słońca, a ich środki wypełniał brązowy bursztyn. Włosy lekko podkręciła pozwalając opadać im luźno na ramiona. On sam prezentował się równie dobrze. Do ciemnego garnituru wybrał granatową koszulę i krawat. Niesforne włosy starał się ułożyć, ale z raczej marnym skutkiem więc zostawił je w pozornym nieładzie.
Podał Magdzie rękę i zeszli do pięknie udekorowanej sali klubowej. Z sufitu zwieszały się migoczące girlandy światełek, podłoga zasłana była balonami w metalicznych kolorach. Na wielkiej tablicy odszukali właściwy stolik i skierowali się w jego kierunku. Didżej powoli przygotowywał się do rozpoczęcia zabawy. Przywitali się z pozostałymi osobami siedzącymi przy tym samym stoliku, wymienili kilka niezobowiązujących uwag na temat organizacji zabawy. Wodzirej wzniósł pierwszy toast. Uczestnicy zabawy podnieśli kieliszki z szampanem i wychylili musujący napój. Obsługa podała przystawki, po chwili puste naczynia zostały zebrane, a ich miejsce zajęły talerze z daniem głównym. Potrawy były pyszne, a ich podanie przypominało menu degustacyjne, jakich nie powstydziłaby się dobra restauracja. Od tej chwili Magda z Maćkiem właściwie nie schodzili z parkietu. Po kilku lampkach wina towarzystwo przy stoliku zaczęło się ze sobą integrować. Rozmowy stały się bardziej swobodne, w tańcu wymieniali się partnerami. Maciek czuł, jak szpilki zazdrości wbijają się w niego na widok Magdy tańczącej z innymi mężczyznami. Popijając kawę patrzył jak jego dziewczyna grzecznie się uśmiecha do tanecznego partnera, ale wyczuwał jej zakłopotanie. Facet albo nie był wybitnym tancerzem, albo wypity alkohol powodował, że nogi mu się plątały. Odwiesił marynarkę na oparcie krzesła, rękawy koszuli podwinął pokazując tym samym fragment wytatuowanego przedramienia. W tej chwili miał misję odbić i uratować swoją towarzyszkę. Z ulgą przyjęła jego pojawienie się na parkiecie. Kiedy po kolejnych kilku piosenkach wrócili do stolika Magda zauważyła, że siedzące z nimi kobiety zerkają na Maćka zagadując go co chwila. Dobrze wychowany Maciek grzecznie odpowiadał, ale całą uwagę skupiał na swojej partnerce i dbał o to aby bawiła się jak najlepiej. Tym samym spowodował, że współtowarzyszki zabawy Magdę traktowały ze źle ukrywaną rezerwą.
- Co się tak bawi? – nachylił się do ucha Magdy kiedy nalewał jej wina do kieliszka
- Nie widzisz jak te dziewczyny cię kokietują? odszepnęła
- Serio? Nie zauważyłem. Ale ty chyba nie jesteś zazdrosna? – przyjrzał się swojej dziewczynie
- Zazdrosna? - zaśmiała się Magda – a powinnam być zazdrosna?
- Absolutnie nie. Nigdy nie będziesz miała ku temu powodu – patrzył jej poważnie w oczy i pocałował wierzch jej dłoni – pokażemy im co potrafimy? – wyszczerzył się zawadiacko i pociągnął Magdę na parkiet.
Hej piękny – hej piękna, niech poniesie nas ta piosenka (…) cały dzień, całą noc wtuleni w siebie tańczmy razem tak non stop, niech patrzą, niech patrzą(…).
Około drugiej w nocy zdecydowali się wrócić do pokoju. Magda z ulgą zrzuciła z nóg wysokie buty.
- Jeśli jeszcze kiedyś wpadnę na pomysł, aby założyć takie buty wybij mi to proszę z głowy – powiedziała ziewając.
- Nie ma sprawy. Pomijając buty, cieszę się, że bierzesz pod uwagę, że będzie jeszcze okazja do wspólnego wyjścia – wyszczerzył zęby, a Magda rzuciła w niego poduszką - dziękuję za ten wieczór – Maciek odwiesił marynarkę na wieszak przy drzwiach podszedł do dziewczyny – mam nadzieję, że jeszcze niejeden taki przed nami – dodał cicho przytulając ją do siebie
Magda zaczerwieniła się pod jego dotykiem. Przełknęła głośno ślinę. Od zapachu jego perfum zakręciło się jej w głowie. Pocałowała go szybko w policzek i schowała się w łazience.

matylda_glowacka : :
lip 31 2023 Rozdział 14
Komentarze: 0

Ostatecznie udało się zamienić pokój z małżeńskim łóżkiem na taki, z dwoma pojedynczymi łóżkami. Hotel miał w tym czasie pełne obłożenie i nie było szansy na dwa osobne pokoje. Umówili się, że z miasta wyjadą około trzynastej. Po dwóch godzinach jazdy mieli być za miejscu. Po zameldowaniu się w hotelu i rozpakowaniu planowali udać się na stok i wykorzystać dobrą pogodę na nocną jazdę na nartach i snowboardzie.
Pokój był przestronny. Zaraz przy drzwiach wejściowych znajdowały się, prowadzące do łazienki, drzwi z mlecznego szkła. Pomieszczenie nie było duże, ale urządzone bardzo nowocześnie. W przestrzeni dziennej pod jedną ze ścian ustawiono długie biurko, przy nim dwa krzesła. Nad jasnym blatem wisiał telewizor, a w jednej z niskich szafek ukryto lodówkę. Okna pokoju zajmowały całą ścianę i sięgały od podłogi do sufitu. Na wprost telewizora ustawiono niewielką, rozkładaną sofę. Część sypialna znajdowała się na antresoli, na którą prowadziły drewniane schody. Tutaj ustawiono dwa łóżka oddzielone od siebie nocnymi szafkami. Pościel była biała, przykryta kolorowymi narzutami, a całość zachęcała do odpoczynku.
Po rozpakowaniu rzeczy Magda stanęła przed oknem i zapatrzyła się w dal. Okna wychodziły na oświetlony stok. W zapadającym mroku widać było sylwetki narciarzy, snowboardzistów i rząd wagoników wolno sunących pod górę. Magda przygryzła dolną wargę.
- Pamiętasz sylwestrowy wyjazd? - usłyszała przy uchu głos Maćka – teraz będzie tak samo. Zajmę się sprzętem, a ty zajmiesz nam miejsca przy drzwiach kolejki. Wtedy się udało, teraz też się uda. Spokojnie – lekko uścisnął jej ramiona.
- Dziękuję – odruchowo cmoknęła Maćka w policzek
Maciek wykorzystał chwilę przyciągnął Magdę do siebie, zatopił nos w jej włosach. Zaciągnął się ich waniliowym aromatem, poczuł lawendową woń jej skóry. Odkąd się poznali, zapach szamponu Magdy otulał go niczym ciepły koc. Miękkie pukle dziewczyny połaskotały go w nos. Odsunął ją od siebie na długość ramion, popatrzył w oczy. W spojrzeniu Magdy zobaczył blask, jakiego dotąd nie widział. To mu powiedziało, że idzie właściwą drogą. Powoli, do celu. Tym celem było zdobycie jej serca. Jego serce ona miała w chwili, kiedy w grudniu pierwszy raz wsiadła do jego samochodu. Po pierwszym spotkaniu i wieczorze spędzonym w klubie Labirynt zawładnęła nim całkowicie. Zakochał się. Teraz umiał nazwać to, co czuje. Jak jeszcze nigdy wcześniej był zakochany w Magdzie. Chciał, aby podczas tego wyjazdu wystarczyło mu odwagi żeby jej to wyznać.
Mimo mrozu, jazda w piątkowy wieczór miała wielu amatorów. Magda i Maciek stanęli w kolejce do kasy. Potem, z karnetami przypiętymi do kurtek, wolno przesuwali się w kierunku wagoników. Maciek zauważył, że Magda jest dość spokojna i nie panikuje. Stara się nawet żartować mimo że na pewno, w środku jest zdenerwowana. Usiedli w kabinie. Tak, jak poprzednio zajęli miejsca naprzeciwko siebie przy drzwiach. Z tą różnicą, że teraz Maciek zsunął się trochę ze swojego miejsca, nachylił się i trzymał dłonie Magdy w swoich masując je delikatnie. W oczach dziewczyny znowu dostrzegł ten sam blask, który zobaczył w hotelu. Pięli się już ostro pod górę, kiedy wagonikiem szarpnęło i zatrzymał się w miejscu poruszany jedynie podmuchami wiatru. Dookoła było ciemno, światła latarni oświetlających trasę pod nimi nie docierały do kabiny. Magda zamknęła oczy, głowę oparła o tylną ścianę kabiny, zaczęła głośniej oddychać. Maciek zsunął się jeszcze bardziej ręce położył na kolanach dziewczyny. Zaczął mówić do niej cicho, starając się ją uspokoić. Nie wiedział co mówi, musiał pleść jakieś głupoty bo w pewnym momencie Magda otworzyła oczy, swoje ręce położyła na jego dłoniach wciąż spoczywających na jej kolanach. Nachyliła się w stronę swojego towarzysza.
- Zastanawiam się które z nas jest psychologiem – mrugnęła do niego – swoich pacjentów też tak uspokajasz?
Jadący z nimi narciarze spojrzeli z zaciekawieniem. Na twarzy Maćka pojawił się szeroki uśmiech.
- Kończyłem kurs relaksacji. Przydaje się w różnych sytuacjach – mrugnął okiem - zresztą, miałaś okazję się przekonać jak to u nas wygląda.
Sześć głów odwróciło się w ich kierunku.
- No tak. Masz rację. Nie było najgorzej. Ten pan – wskazała na Maćka – jest stomatologiem – wyjaśniła patrząc na współtowarzyszy podróży – sami rozumiecie.
Po kabinie przeszedł pomruk.
- Stary, szacunek – odezwał jeden z mężczyzn – niewdzięczne zajęcie, unikam, ale szanuję waszą pracę.
Maciek roześmiał się szczerze. Nie pierwszy raz nowo poznane osoby reagowały tak na wieść o tym, czym się zajmuje. Po kilku kolejnych minutach wagonik drgnął i wolno potoczył się w górę. Trasa zjazdowa była dość długa. Nie spieszyli się. Zjeżdżali wolno, pilnując się nawzajem w ciemności. Do chwili zamknięcia tras udało im się zjechać jeszcze trzy razy. Z trasy zeszli od razu do hotelu. W przechowalni zostawili sprzęt i wjechali na swoje piętro. Zdecydowali się na szybki prysznic, zmianę ubrań i kolację w hotelowej restauracji.
Po przejrzeniu karty Magda zdecydowała się na sałatę z grillowanym kurczakiem i serem. Do tego grzane wino. Maciek wybrał polecanego przez szefa kuchni, burgera i kufel piwa. Czekając na zamówienie omawiali plany na kolejny dzień. Ponieważ wieczorem czekała ich zabawa na parkiecie zdecydowali się nie iść na narty. W świetle restauracyjnych lamp, rzucających przyćmione, światło coraz śmielej patrzyli na siebie. Maciek poczuł się na tyle pewnie, że zamknął dłoń Magdy w swojej i delikatnie ją gładził. Drugą dłoń Magda położyła na wolnej ręce Maćka. Miał duże dłonie. Dawały poczucie bezpieczeństwa. Spojrzała na jego rękę. Rękawy zimowego swetra miał lekko podwinięte, spod materiału wystawał fragment rysunku.
- Twoje tatuaże – zaczęła – mają dla ciebie jakieś znaczenie czy to po prostu taka fantazja
- Ten tutaj – to medyczny symbol stomatologów – podwinął jeszcze trochę rękaw i wskazał na obraz przedstawiający dwa węże wijące się dookoła laski zwieńczonej okrągłą główką spod której wyrastały dwa skrzydła. Ten był pierwszy. Potem dodałem jeszcze te wijące się dookoła pędy.
- A ten? - Magda wskazała kolejny, tym razem kolorowy malunek
- To mój znak zodiaku. Lew.
- Ładny. Planujesz jeszcze jakieś nowe?
- Na razie nie. Czekam na wyjątkową okazję. - mrugnął okiem. - Ty nie myślałaś żeby zrobić sobie tatuaż?
- Nie, boję się bólu. Przeraża mnie to, że na własne życzenie miałabym pozwolić na wbicie igły w ciało. Brrrr – wzdrygnęła się – Zresztą widziałeś mnie u siebie na fotelu.
- Fakt - Maciek roześmiał się – ale wszystko da się przeżyć. To kwestia pozytywnego nastawienia.
Kelnerka przyniosła zamówienie. Głodni i zmęczeni z ulgą przystąpili do jedzenia. Magda podjadała frytki z talerza Maćka, on udawał że tego nie widzi i przyglądał się dziewczynie z tajemniczym uśmiechem. Potem on podebrał Magdzie kilka kawałków kurczaka i spróbował regionalnego, grillowanego sera. Posileni zamówili dodatkowe napoje. Magda tym razem skusiła się na grzane piwo z aromatycznymi przyprawami, Maciej pozostał przy zimnym, rzemieślniczym, warzonym na miejscu.
- Może deser? - zagadnął przeglądając kolejny raz kartę dań. Zdążył już zauważyć, że Magda ma słabość do słodyczy. Zwłaszcza czekolady.
- Nie wiem czy jeszcze coś zmieszczę. Chyba, że weźmiemy coś na pół – zaproponowała Magda z błyskiem w oku
- Ekstra pomysł. To na co masz ochotę? Czekolada czy owoce?
- Zdecydowanie czekolada – rozmarzyła się
- W takim razie proponuję duży puchar lodów z bakaliami, polewą czekoladową i dwie łyżeczki – mrugnął z szelmowskim uśmiechem do dziewczyny – co myślisz?
- Brzmi pysznie.
Po kolacji poszli do kameralnego lobby baru na lampkę wina, a potem skusiła ich muzyka dobiegająca z hotelowego klubu nocnego. Mimo zmęczenia Magda pociągnęła Maćka za rękę i zeszli potańczyć. Nie musiała go namawiać, z ochotą zbiegł za nią po wąskich schodach do hotelowych podziemi. Przy okazji wykorzystał okazję aby chwycić ją za rękę. Odkąd pamiętał lubił tańczyć. W szkole podstawowej chodził nawet na kurs tańca towarzyskiego. Ta praktyka przydała mu się na dyskotekach i potańcówkach. Nie przeszkadzało mu, że jego koledzy stoją podpierając ściany. Dla niego impreza była okazją do dobrej zabawy. Taniec sprawiał mu radość ku radości szkolnych koleżanek i nieraz nieumiejętnie skrywanej zazdrości kolegów. Musiał przyznać, że jak dotąd jedyną osobą, z którą nie złapał wspólnego rytmu była Beata. Ona nie lubiła wychodzić do klubów z muzyką, a on widząc jej nastawienie też specjalnie na to nie nalegał. Z Magdą od początku było inaczej. Od razu złapali wspólny rytm, Magda idealnie do niego dopasowała. Lubił czuć jak niższa o głowę poddaje się jego prowadzeniu, z niewymuszonym uśmiechem patrzy mu w oczy, kiedy bez skrępowania niemal wtapia się w niego podczas wolniejszych utworów. Dawno nie czuł takiego odprężenia jak podczas tańca z nią. Było po północy kiedy wrócili do pokoju. Magda przebrała się w piżamę i od razu wskoczyła pod kołdrę. Ziewnęła. Maciek też się położył. Spojrzał w stronę śpiącej dziewczyny.
- Dobranoc.
- Dobranoc – usłyszał cichą odpowiedź.
W przeciwieństwie do Magdy, długo nie mógł zasnąć. Zastanawiał się jak powiedzieć jej to, co miał do powiedzenia. Jakich użyć słów żeby jej nie przestraszyć. Nic odpowiedniego nie przychodziło mu do głowy. W końcu postanowił zdać się na ślepy los. Co ma być to będzie.

matylda_glowacka : :
lip 28 2023 Rozdział 13
Komentarze: 0

Od pocałunku pod blokiem Magdy ich znajomość nie nabrała dużego rozpędu. Z racji codziennych obowiązków nie spotykali się codziennie, pilnowali jednak aby każdego dnia, choć chwilę porozmawiać przez telefon, a wieczorem wymieniali esemesy. Mimo, że wraz z upływem czasu, każdą wymienioną wiadomością i każdą rozmową telefoniczną poznawali się lepiej, zbliżali się do siebie, żadne z nich nie wykonało kroku do przodu. Maciek w dalszym ciągu nie zebrał się na odwagę aby porozmawiać z Magdą, a ona zachowywała dystans bojąc się, że sytuacja mogłaby się powtórzyć. Nie chciała kolejnego odtrącenia. Ani Magda, ani Maciek nie zrobili nic, aby przekroczyć kolejną granicę bliskości. Flirtowali ze sobą i ciągnęło ich do siebie. Czuli wzajemne przyciąganie. Czuli, że między nimi zaczęło się coś wyjątkowego, kontynuowali ten taniec wokół siebie, trwając jednak w zawieszeniu, nie umiejąc wciąż nazwać tego, co ich łączy. Magda domyślała się, że Maciek na pewno coś do niej czuje. I to jest coś więcej niż sympatia. Zaczęła to czuć w jego gestach, wtrącanych mimochodem słowach. Starała się go ośmielić, jednocześnie nie chciała odkryć wszystkich swoich uczuć. A sama przed sobą, musiała w końcu przyznać, że też zakochiwała się w tym mężczyźnie.
Zadowolony z siebie Maciek podjechał pod gmach prywatnego centrum medycznego. Zdziwił się, że wcześniej się nie spotkali. Po drugiej stronie ulicy było przecież nowoczesne osiedle, na którym mieszkał. Miał tu nawet wykupiony abonament medyczny. Wiedział gdzie Magda od czasu do czasu przyjmuje swoich pacjentów, ale nie było jeszcze okazji aby odwiedzić ją w pracy. Budynek był nowoczesną, przeszkloną, bryłą z własnym parkingiem. Ilość stojących na parkingu samochodów świadczyła o tym, że prywatna placówka musiała cieszyć się popularnością. Zaparkował na pierwszym wolnym miejscu i skierował się do wejścia. Pod zadaszoną wiatą dostrzegł przypięty potężną kłódką potężny, różowy rower. Poczuł, że już kiedyś, gdzieś go widział. Nie potrafił sobie tylko przypomnieć sytuacji i umiejscowić jej w odpowiednim czasie. Zastanowił się chwilę czy to możliwe aby Magda przyjechała w taką pogodę rowerem. Z drugiej strony poznał ją już na tyle żeby wiedzieć, że dla tej dziewczyny nie ma złej pogody na skorzystanie z dwóch kółek. Z uśmiechem pokręcił głową. Przyjrzał się dokładniej pojazdowi. Widać było, że mimo gabarytów musiał być dość lekki ale duże, zimowe opony nadawały całości nieco topornego wyglądu. Wszedł do jasnego, ciepłego wnętrza. Na wiszącej w przestronnym hallu, tablicy informacyjnej odnalazł nazwisko Magdy wraz z przypisanym do niej numerem gabinetu. Przeskakując po dwa stopnie wbiegł szybko na piętro. Odnalazł właściwy gabinet i zapukał. Zanim nacisnął klamkę drzwi otworzyły się od wewnątrz i na korytarz wyjrzała blond czupryna starszej, słusznej postury, kobiety. Zmierzyła Maćka wzrokiem i cofnęła się trochę.
- Magda, jakiś przystojniak do ciebie – to mówiąc kobieta pożegnała się i wyszła
Magda podniosła głowę znad komputera. Była przekonana, że to kolejny pacjent przyszedł za wcześnie, ale za drzwiami stał uśmiechnięty Maciek.
- O, co za niespodzianka – powiedziała oddając mu całusa w policzek – wejdź, zapraszam.
Maciek usiadł na jednym z foteli wskazanych przez Magdę. Jego wzrok przykuł różowy kask położony na komodzie stojącej przy drzwiach. Połączył widok roweru z kaskiem i obrazy sprzed kilku miesięcy wróciły. Rower i kask miały tak niespotykany kolor, że nie mógł się mylić. Latem, na parkingu przed hipermarketem budowlanym to musiała być ona. Widział wtedy Magdę. Ta myśl, ta pewność, była tak niewiarygodna, przez krótki moment czuł się jak rażony piorunem. Po chwili zreflektował się, że Magda mu się przygląda i być może zadała mu jakieś pytanie tylko, że porażony nagłym odkryciem zupełnie jej nie słyszał.
- Nie mów mi, że przyjechałaś rowerem – powiedział aby ukryć swoje zdenerwowanie.
- Oczywiście, że tak. Każda pogoda jest dobra na rower. Poza tym mam zimowe opony.
- To nic nie zmienia. Możesz wpaść w poślizg, przewrócić się, wybić zęby – straszył pół żartem pół serio
- To wstawisz mi nowe – roześmiała się Magda
- Kiedy zostaniesz moją żoną będziesz miała zakaz jazdy rowerem w taką pogodę – powiedział zanim zdał sobie sprawę z sensu wypowiedzianych słów. Podrapał się zasępiony po głowie nie wiedząc jak Magda zareaguje na jego słowa.
Ona jednak przyjrzała się mężczyźnie i podjęła grę.
- Kiedy ty zostaniesz moim mężem, będziesz musiał zostawić auto w garażu i przesiąść się na rower. Dla zdrowia. Przecież lekarz musi dawać dobry przykład – roześmiała się, a Maćkowi ulżyło, że może jednak nie stracił u niej punktów.
- Z takim argumentem nie mogę dyskutować – podniósł ręce w geście kapitulacji – ale wrócimy do tego za jakiś czas – mrugnął okiem – mam coś dla ciebie – przesunął w stronę Magdy kopertę z zaproszeniem.
- Co to jest? – zapytała zaciekawiona patrząc na złotą kopertę
- Tomasz, mój wspólnik, dał mi voucher na pobyt w hotelu w górach. Magda milczała, a Maciej kontynuował - zastanawiałem się czy miałabyś ochotę pojechać. To jest w przyszły weekend, moglibyśmy pojeździć na nartach. Hotel przy samym stoku, z basenem, spa i innymi bajerami. Pobyt od piątku do niedzieli, w sobotę jakaś impreza z tańcami. Co ty na to?
- Niezły prezent. Rozumiem, że powinnam się zgodzić?
- Byłoby mi miło. Wiesz, żona Tomka jest w ciąży i gorzej się czuje. W tej sytuacji nie mogą skorzystać, a szkoda żeby wejściówki przepadły. To jak? Jedziemy? - zapytał zacierając ręce z nadzieją w głosie
- Brzmi kusząco – Magda nadal nie wydawała się przekonana – miło byłoby wyrwać się gdzieś.
Maciek przyjrzał się Magdzie. Zdążył ją już trochę poznać, widział, że coś nie daje jej spokoju, ale jest na tyle taktowna, że nie zapyta wprost. Nagle uderzył się dłonią w czoło.
- Magda, jeśli twoja decyzja ma być uzależniona od tego czy będziemy spać w jednym pokoju to wiedz, że jak tylko zgodzisz się jechać zadzwonię tam i poproszę o dwa osobne pokoje – przygryzł wargę, popatrzył na Magdę i już wiedział, że trafił w dziesiątkę.
Dziewczyna momentalnie się rozluźniła.
- Dobrze. Z przyjemnością z tobą pojadę - uśmiechnęła się
Maćkowi spadł kamień z serca. Rozluźniony wyszedł w popołudniowy mrok. Niedługo zrobi kolejny krok. Powie jej o swoich uczuciach. To nie tak, że nie pragnął Magdy. Był przekonany, że on też ją pociąga. Ten ich pocałunek, kiedy odwoził ją po wizycie w klinice. Czuł przepływający wtedy między nimi prąd, ale też w sytuacjach, kiedy ich dłonie choć na moment się stykały, kiedy przytulał Magdę czuł jak wtapia się w niego. Ciała nie da się oszukać. Marzył o tym, żeby położyć się obok niej, gładzić jej włosy, spleść palce z jej palcami. Na razie to mu wystarczy, na inne, bardziej intymne chwile przyjdzie czas.
Postanowił wykorzystać wyjazd aby wyjawić Magdzie swój sekret. Dręczyło go, że nie może jej zaprosić do siebie, choć bardzo tego chciał. Nie chciał stawiać Magdy w niezręcznej sytuacji, musiał najpierw z nią porozmawiać. Czuł, że ona go zrozumie. Miał nadzieję, że kiedy opowie jej o sobie to ona nie ucieknie, ale da im szansę.

matylda_glowacka : :
lip 27 2023 Rozdział 12
Komentarze: 0

Nie mógł doczekać się kolejnego spotkania. Coś było w tej dziewczynie, że obudziła w nim dawno uśpione emocje. Kiedy przypomniał sobie ich zmysłowy taniec czuł ciarki na całym ciele. Chciał znowu poczuć bijące od niej ciepło. Był pewien, że i ona czuła przepływające między nimi iskry. Z każdą chwilą chciał wiedzieć o niej więcej, spędzać z nią więcej czasu. Postanowił wykorzystać wolną niedzielę i zaprosić Magdę do kina. Miał nadzieję, że nie będzie miała innych planów. Na szczęście nie miała. Spędzili przyjemne, kilka godzin. Najpierw byli w kinie, potem poszli na kawę i coś słodkiego. Czuli się ze sobą tak swobodnie jakby znali się znacznie dłużej niż dwa tygodnie. Maciek nawet zaproponował, że może chociaż na chwilę poszliby potańczyć, ale Magda ze śmiechem odpowiedziała, że na chwili na pewno by się nie skończyło. Wyjście do klubu zostawili na inną okazję. To, że taka będzie wiedzieli oboje. Tego dnia nie było mrozu, nie padał śnieg. Przez chmury przebijało się nieśmiało słońce. Wykorzystali to i spacerem przeszli z centrum miasta na osiedle Magdy. Szli ulicami wiodącymi z dala od głównych miejskich arterii świadomie wydłużając spacer. Chcieli jak dłużej cieszyć się swoim towarzystwem.
Na następny dzień umówili się na wczesny lunch. Wybrali modną i polecaną w mieście knajpę z burgerami. Zanim Maciek pojechał na popołudniową zmianę do kliniki, a Magda wróciła po przerwie do przychodni jedli powoli rozmawiając i ciesząc się wspólnym czasem. Nagle po twarzy Magdy przeszedł grymas bólu, odruchowo chwyciła się za policzek i syknęła. Ból zęba był na tyle silny, że straciła ochotę na jedzenie. Maciek przyjrzał jej się uważnie.
- Ząb? – zapytał ze współczuciem
- Yhym – zdołała wystękać ze łzami w oczach – muszę zadzwonić do mojego dentysty
- Myślałem, że on siedzi przed tobą – Maciek żartem starał się poprawić dziewczynie humor – obawiam się, że może być ci ciężko umówić się tak szybko na wizytę – jego ton stał się poważny. Przyjedź do kliniki o osiemnastej. Kończę wtedy pracę. Nawet nie chcę słyszeć sprzeciwu – powiedział stanowczo widząc przestraszony wzrok Magdy – a jeśli nie przyjdziesz – pogroził dziewczynie palcem - to pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz. Przyjadę po ciebie – znowu się uśmiechnął
- Dobrze, przyjadę – poddała się
Punktualnie o osiemnastej stanęła przed drzwiami kliniki Maćka. Z bijącym sercem weszła do środka. Nie miała nic przeciwko lekarzom stomatologom, ale strach jaki towarzyszył jej za każdym razem przed wizytą był obezwładniający. Charakterystyczny zapach, jaki roznosił się w każdym gabinecie, w jakim dotąd była, przyprawiał ją o mdłości. Zdziwiła się, że tu od progu przywitał ją świeży, orzeźwiający zapach jakby pomieszanie cytrusów i zielonej herbaty. Podeszła do stanowiska recepcji, przedstawiła się, na co sympatyczna starsza pani szeroko się uśmiechnęła i wskazała na wygodne krzesło ustawione w poczekalni. Po chwili, na tekturowej, firmowej, podkładce, przyniosła do wypełnienia kilka formularzy i długopis. Magda niepewnie usiadła na brzegu krzesła i rozejrzała się dookoła. Klinika Maćka nie przypominała gabinetów w jakich do tej pory była. Wnętrze było utrzymane w pastelowych barwach. Na ścianach zamiast zdjęć szczęśliwych, uśmiechniętych szeroko ludzi, reklam past do zębów i klejów do protez wisiały relaksujące obrazy morza, lasu i gór. Z ukrytych głośników dolatywała relaksacyjna muzyka. Poczuła, że trochę się odpręża.
Po niedługim czasie drzwi jednego z gabinetów otworzyły się i wyszedł z nich starszy mężczyzna, zaraz za nim jakaś dziewczyna w lekarskim uniformie. Maciek szedł na końcu i Magda ledwie go rozpoznała. Na czarną bluzkę z długim rękawem, która opinała mięśnie ramion nałożył nieco luźniejszą, granatową. Do kompletu granatowe spodnie, całości dopełniały czarne sportowe buty. Maseczkę zdjął i wyrzucił do specjalnego pojemnika. Umył i zdezynfekował ręce. Wyglądał zupełnie inaczej, a jednak równie męsko. Poczuła ukłucie zazdrości, kiedy ciepłym głosem i z uśmiechem na twarzy zwrócił się do młodej, długonogiej blondynki.
- Justyna, idź do domu, dzięki za dzisiejsze asysty. Jutro popołudniową zmianę ma Tomasz. Przyjedź od razu po zajęciach na uczelni. Spokojnego wieczoru. Ja już sobie poradzę.
- Do jutra – zamruczała stażystka, spojrzała na Maćka, zamrugała sztucznymi rzęsami, jakby od niechcenia dotknęła jego pleców. Ten z pozoru niewinny ruch stażystki nie uszedł uwagi Magdy. Przez Maćka pozostał jednak całkowicie zignorowany. Kiedy zobaczył Magdę jego oczy, mimo zmęczenia, rozjaśniły się, a usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu .
- Hej moja dziewczyno – przykucnął przed nią – strasznie jesteś blada. Nie bój się i mi zaufaj. Chodź – wstając wyciągnął do niej rękę, a kiedy podała mu swoją dłoń zaprowadził do gabinetu.
Miała tak ściśnięty żołądek, ze strachu szumiało jej w uszach, że zupełnie nie zwróciła uwagi kiedy nazwał ją swoją dziewczyną. W gabinecie też czekała na nią niespodzianka. Wnętrze nie przypominało typowych gabinetów stomatologicznych. Owszem znajdowały się tu wszelkie niezbędne urządzenia i meble, ale tak, jak w recepcji, tak i tutaj grała cicha, uspokajająca muzyka. Pastelowe kolory ścian pozwalały uspokoić nerwy. Maciek wskazał Magdzie miejsce na fotelu, sam usiadł na prześle i przysunął się do niej. Jeszcze nie założył maseczki, na razie szykował sobie potrzebne narzędzia.
- Chcieliśmy z Tomkiem odczarować złą sławę dentystycznych gabinetów. Wiemy, że ludzie unikają nas jak mogą – wyjaśnił widząc jak Magda z zaciekawieniem rozgląda się po gabinecie – czy ten ząb bolał cię jeszcze? - zmienił temat przechodząc się w jednej chwili do roli lekarza mającego przed sobą pacjenta.
- Trochę ćmił. Musiałam wziąć tabletkę przeciwbólową.
- Okej. Zobaczymy co się dzieje. Rozluźnij się, naprawdę nie zrobię ci krzywdy. Jesteś taka blada, jakbyś miała zemdleć. Musiałbym ci zrobić oddychanie usta-usta, a tego bym nie chciał. To znaczy – poprawił się szybko – chciałbym bardzo, ale w innych okolicznościach – mrugnął okiem do Magdy – Magda – przyglądał się dziewczynie - widzę, że się strasznie denerwujesz. Mogę dać ci znieczulenie. Choć przyznam, że wolałbym tego nie robić. Łatwiej mi będzie ocenić co się dzieje – mówił cały czas przygotowując sobie stanowisko pracy.
- Spróbujmy bez. Postaram się wytrzymać – cicho powiedziała Magda, a Maciek zapalił dużą lampę wiszącą nad fotelem. Ostre światło oślepiło dziewczynę, odruchowo zamknęła oczy, odchyliła głowę na zagłówek i otworzyła usta.
Ze zdenerwowania pociły jej ręce, jedną zacisnęła na podłokietniku fotela, drugą chwyciła swoje spodnie. Słyszała jeszcze szelest otwieranych opakowań jednorazowych przyrządów, czuła zapach jakiegoś lekarstwa. Nie wiedziała czy denerwuje się samą wizytą, czy może tym, że to właśnie Maciej ma leczyć jej zęba. Kątem oka widziała jak zakłada na twarz maseczkę ochronną, na dłonie naciąga jednorazowe rękawiczki i znowu siada na swoim taborecie. Naciskając pedał leżący na podłodze wyregulował położenie fotela. W końcu pochylił się nad Magdą, poczuła zapach jego perfum. Przez chwilę zastanawiała się czy dużo pacjentek przychodzi do Maćka. Na pewno – pomyślała – przecież przystojny, młody, dobrze ubrany, wytatuowany i obezwładniająco pachnący lekarz musiał mieć rzeszę wiernych pacjentek. Nawet jeśli był dentystą. Zresztą, nie trzeba szukać daleko. Nawet ta młoda asystentka wydawała się mocno zainteresowana Maćkiem. Nie chciała go jeszcze nazywać swoim, ale na myśl o tych wszystkich, przychodzących do kliniki tylko dla niego, kobietach znowu poczuła ukłucie zazdrości. Maciek od razu przeszedł do działania. Odnalazł bolący ząb i dwustronnym zgłębnikiem zaczął go badać. W pewnej chwili ból wyrwał Magdę z fotela, w oczach pojawiły się łzy. Widziała jak Maciek uśmiecha się pokrzepiająco, odczekał chwilę i wrócił do pracy. Magda starała się skupić na bliskości mężczyzny i na relaksacyjnej muzyce dobiegającej z głośników. Próbowała nie słyszeć świszczenia wierteł, udawała, że nie czuje żadnego nacisku. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i zajrzała przez nie starsza recepcjonistka, ta sama, która przywitała Magdę.
- Maćku, będę ci jeszcze potrzebna?
- Nie, pani Marysiu. Proszę iść do domu. Zaraz kończę, posprzątam i wszystko pozamykam. Miłego wieczoru. Do jutra.
- Do jutra Maćku, miłego wieczoru.
Nie przerywając pracy Maciek wyjaśnił Magdzie, że pani Marysia zna go od urodzenia, że jest przyjaciółką i jednocześnie sąsiadką jego mamy. Dokładnie oczyścił ząb, założył wypełnienie. Zgasił lampę i dał Magdzie chwilę na dojście do siebie.
- I co? Było bardzo źle? Będziesz teraz opowiadać, że ten Zarzycki to dentysta-sadysta? – zapytał podjeżdżając na krześle z uśmiechem do Magdy, kiedy już skończył wypełniać w komputerze elektroniczną kartę pacjenta.
- Dało się wytrzymać. Ale obciachu sobie narobiłam, przepraszam to silniejsze ode mnie.
- Nie przejmuj się. Nie takie akcje się tu działy. Kawałek plomby ci wypadł, odsłoniło się dziąsło i stąd ten ból. Masz całkiem nowe wypełnienie. Nic już nie będzie cię bolało. Poczekaj na mnie w poczekalni. Ja tu posprzątam, przebiorę się i odwiozę cię do domu, okej?
- Dobrze. Ile jestem ci winna?
- O czym mówisz? – spytał jakby nie rozumiał
- No za wizytę.
- Nic. Nie ma o czym mówić.
- Ty żartujesz, prawda? Nie zgadzam się na to. Nie możesz leczyć moich zębów za darmo.
- Mogę i chcę – powiedział stanowczo – nie ma dyskusji.
Zrezygnowana Magda usiadła w poczekalni. Po kilkunastu minutach wyszedł przebrany Maciek. Na czarną bluzkę narzucił puchową kurtkę. Lekarskie spodnie zmienił na jeansy. Zgasił światła na korytarzach, wprowadził na czytniku kod zabezpieczający wejściowe drzwi, zamknął klinikę i wyszli na chłodny wieczór. Przeszli na parking do samochodu.
- Słuchaj Maciek, naprawdę głupio się czuję. Nie chcę cię wykorzystywać.
- Ale ty jesteś uparta – westchnął z udawaną przesadą - nie wezmę od ciebie pieniędzy. Zapomnij już o tym, proszę. Cieszę się, że mogłem pomóc. Uważam temat za skończony – jego oczy się śmiały, ale ton był stanowczy
- Wszystkim znajomym leczysz zęby za darmo? – Magda była równie uparta i nie dawała tak łatwo za wygraną
- Nie, tylko tym wyjątkowym – Maciej spojrzał na nią przeciągle – tylko tobie – mrugnął okiem.
Zaparkował na wolnym miejscu pod blokiem Magdy. Nie wyszedł jednak od razu aby otworzyć jej jak zwykle drzwi. Kiedy Magda pierwsza sięgnęła do klamki przytrzymał jej rękę. Odwróciła się do niego z niewypowiedzianym pytaniem w oczach. Wtedy Maciek nachylił się, ujął w dłonie jej twarz i przybliżył do swojej. Pocałunek był delikatny, ledwie muśnięcie, ale Magdę przeszedł dziwny prąd i poczuła jak robi jej się gorąco. Wiedziała, że on też to poczuł. W wieczornej ciszy słyszała jak mocno bije mu serce. Jej też waliło jak młotem.
- No, takie usta-usta to ja lubię – wymruczał z uśmiechem delikatnie głaszcząc kciukiem dolną wargę Magdy. Nachylił się i znowu ją pocałował. Tym razem mocniej i bardziej zachłannie. Jego wargi były miękkie i ciepłe. Smakowały czarnymi porzeczkami. Magda ośmieliła się, zatopiła dłoń we włosach mężczyzny i przyciągnęła go bliżej do siebie. Dłonie Maćka błądziły po szyi Magdy, jej policzkach, zatapiał ręce w jej miękkich, pachnących włosach. Nie mogli się od siebie oderwać. Coraz szybsze i płytsze oddechy mieszały się ze sobą. Maciek pierwszy przerwał tą magiczną chwilę odrywając się od dziewczyny.
– Przepraszam Magda. Niestety muszę już jechać chociaż bardzo dobrze mi tu z tobą i mógłbym siedzieć tak jeszcze długo – odsunął się i popatrzył przepraszająco – zadzwonię. Obiecuję – przejechał kciukiem po jej ustach jakby ta pieszczota miała być potwierdzeniem jego słów.
Magda uśmiechnęła się słabo w odpowiedzi. Maciek odprowadził ją do drzwi. Zanim weszła do bramy przytulił ją mocno raz jeszcze, znowu pocałował po czym odwrócił się i poszedł w stronę samochodu. Popatrzyła jak auto Maćka znika wśród ciemnych i wąskich uliczek osiedla. Weszła do mieszkania. Na szaliku wyczuła subtelny zapach męskich perfum, a na ustach wciąż miała smak jego pocałunków. Czuła się dziwnie pobudzona, rozpierała ją energia. Jednocześnie zastanawiała się co spowodowało dziwne zachowanie mężczyzny. Z jednej strony dał jej dzisiaj aż nadto odczuć, że coś do niej czuje, z drugiej to jego nagłe wycofanie było dziwne. Nie pasowało do tego ułożonego mężczyzny. Miotała się po mieszkaniu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Natłok myśli nie pozwalał skoncentrować się na jednej czynności.
Kilka miesięcy wcześniej udało jej się nawiązać współpracę z branżowym czasopismem zajmującym się tematami diet i odchudzania. Podpisała umowę na cykl comiesięcznych artykułów i za kilka dni upływał termin wysłania kolejnego z nich. Niestety, mimo że miała dość lekkie pióro i przelewanie myśli na papier nigdy nie stanowiło dla niej problemu, tym razem zdania wydawały jej się nieskładne, a cały tekst nie brzmiał tak, jakby chciała. Zirytowana wyłączyła komputer. Wciągnęła legginsy, ciepłą bluzę, adidasy i bezrękawnik do biegania, a potem wyszła z domu. Na rower było za ciemno i zbyt mokro nawet dla takiego rowerowego freaka jak ona. W fitness klubie nie było tego dnia trenera, nie miała więc z kim boksować. Zostało jej bieganie. Pobiegła między blokami przemierzając pokryte grząską, śnieżną, breją uliczki. W uszach dźwięczała gitara Zacha Bryana choć na chwilę kierując jej myśli na inne tory. Nie chciała myśleć o Maćku. Nie wiedziała co powinna zrobić. Szkoda jej było zakończyć tą znajomość. Nie wiedziała przecież jaki sekret skrywał. Jakąś tajemnicę miał niewątpliwie. Nogi same ją poniosły pod blok Bartka. Oparła ręce na kolanach aby złapać oddech, a po chwili wbiegła na czwarte piętro. Przyjaciel nie był zdziwiony jej widokiem. Weszła do ciepłego wnętrza, zdjęła rękawiczki, opaskę i puchowy bezrękawnik. W przytulnej kuchni dostała kubek herbaty z cytryną i spory kawałek domowej pizzy. Dopiero teraz poczuła jaka jest głodna, Oprócz niedokończonego burgera nie miała nic w ustach. Bartek usiadł przy stole naprzeciwko niej.
- Jedz kochana. Potem odwiozę cię do domu
Jędrzej w pokoju za ścianą rozmawiał z kimś przez telefon.
- O, cześć Magda – przywitał się kiedy wszedł do kuchni – wy się zmówiliście, że on dzwoni a ty jesteś tutaj? Macie jakieś połączenie telepatyczne?
- Kto dzwoni? – jednocześnie zapytali Magda i Bartek
- Maciek Zarzycki. Dzwonił i pytał… - Jędrzej zawiesił głos i popatrzył na przyjaciółkę wbijając w nią spojrzenie – pytał o ciebie.
Oczy Magdy musiały przybrać rozmiar spodków. Maciek dzwonił do Jędrzeja i pytał o nią? Po co? Co chciał wiedzieć? Pytania kłębiły się w jej głowie. Nie powinna się dziwić, przecież ona też przybiegła z nadzieją, że dostanie odpowiedź na kilka nurtujących ją pytań.
- Magda, pasowalibyście do siebie. Na wyjeździe miło się na was patrzyło. Musicie po prostu porozmawiać ze sobą bo coś mi się wydaje, że ty też tu nie całkiem bezinteresownie przybiegłaś. Coś się stało?
Magda zaczerwieniła się i machnęła ręką na znak żeby przestał. Obaj mężczyźni nie dali za wygraną i wpatrywali się w nią przewiercając na wylot. Chcąc nie chcąc Magda opowiedziała o wydarzeniach kończącego się dnia. Nie pominęła niczego. Kiedy doszła do momentu pocałunku jej głos przybrał rozmarzony ton.
- Czyli dobrze mi się wydawało – zaczął Jędrzej, kiedy skończyła – coś między wami zaiskrzyło. Bardzo się cieszę – wyszczerzył się w uśmiechu
- Ale dlaczego on tak nagle uciekł? – Magda nie dawała za wygraną
- Jakby ci to powiedzieć – zastanowił się Jędrek drapiąc się po brodzie - Maciek ma trochę skomplikowaną sytuację rodzinną. Dlatego czasem może dziwnie się zachowywać.
- No to teraz mnie rzeczywiście uspokoiłeś – prychnęła Magda z ironią
- To nic złego. Przekonasz się. Ale on sam musi ci o tym powiedzieć.
Magda nadal nie wyglądała na przekonaną.
- Znam Maćka od lat. To naprawdę fajny gość. Dotąd ułożony, wszystko zawsze miał zaplanowane. A przed chwilą pytał czy lubisz niespodzianki czy raczej wolisz mieć wszystko zaplanowane – musiałaś zrobić na nim wrażenie.
Magda nie chciała wprost przyznać, że doktor stomatolog też jej się spodobał. Dobrze się czuła w jego towarzystwie i nie miałaby nic przeciwko temu aby zobaczyć dokąd ich ta znajomość zaprowadzi. Posiedziała jeszcze trochę w ciepłej kuchni chłopaków, a potem Bartek odwiózł ją do domu.
- Daj mu szansę – powiedział, kiedy zaparkował pod blokiem Magdy – wysłuchaj, nie skreślaj od razu. Myślę, że on potrzebuje trochę czasu żeby ci wszystko opowiedzieć. Dla niego to też nie jest łatwe. Zrozumiesz kiedy ci powie. Jestem pewien, że zrozumiesz. Maciek to nie jest typ bajeranta. Nie będzie nic kręcił. Musi być tylko pewien, że może ci zaufać i że ty go zrozumiesz.
- No dobra, skoro tak mówisz. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Dzięki Bartuś. Widzimy się jutro na treningu?
- Obowiązkowo. Zamierzam się zrewanżować za poprzedni nokaut. I powiem ci coś jeszcze – Bartek wrócił do wcześniejszego tematu – wydaje mi się, że z tej waszej znajomości może wyjść coś fajnego. Tylko oboje musicie być cierpliwi, a ty przestań wszystko rozkładac na czynniki pierwsze.
- Zobaczymy – uśmiechnęła się Magda, pocałowała przyjaciela w policzek i poszła w kierunku bramy.
Bartek w zamyśleniu odprowadził ją wzrokiem. Ani on, ani Jędrzej nie przyznali, że specjalnie zorganizowali wyjazd tak aby zapoznać Magdę z Maćkiem. Przeczuwali, że tych dwoje, doświadczonych przez los ludzi, może stworzyć wartościową relację. Potrzebowali tylko trochę czasu i wzajemnego zaufania. Stojąc na osiedlu Magdy Bartek nawet nie przypuszczał jak blisko był prawdy.
Magda wykąpała się i usiadła z lampką wina przed telewizorem. Nagle ekran telefonu rozbłysnął przychodzącą wiadomością.
Maciek: Magda. Nie wiem co napisać. Strasznie głupio wyszło. Jeszcze raz cię przepraszam. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł ci powiedzieć dlaczego musiałem wracać. Mam nadzieję, że kiedy ci powiem – zrozumiesz. Nie skreślaj mnie jeszcze proszę.
Emocje znowu chciały wziąć górę. Chwilę myślała co odpisać nie chcąc zdradzać, że jego zachowanie zdziwiło ją i zabolało. Przypomniała sobie jednak to, co mówili Bartek z Jędrkiem.
Magda: Przerosimy przyjęte. Będziesz musiał się trochę wysilić bo nie skreślam ludzi tak łatwo. Postaraj się żebym zrozumiała.
Maciek odłożył telefon. Nie mógł zasnąć. Leżał w łóżku z rękami pod głową i wciąż na nowo rozpamiętywał sytuację z samochodu. Odkąd wrócił do domu czuł się jak zaprogramowany robot. Wszystkie czynności wykonywał automatycznie. Czuł, że skrzywdził Magdę, a na pewno zasiał w niej ziarno niepewności. Mógł się tylko domyślać jak zdezorientowana musiała się poczuć. I to przez niego. Najpierw w klinice dał jej znać, że jest dla niego ważna, pierwszy raz nazwał ją swoją dziewczyną. Potem Magda ośmieliła się i oddawała mu pocałunki. A wtedy on odsunął ją od siebie i odjechał. Musiał wracać do domu. Nie mógł dłużej zostać choć bardzo tego pragnął. A Magda, która nie miała pojęcia o jego sytuacji, miała prawo poczuć się odtrącona. Widział zdumienie i dezorientację w jej oczach.
Po prawie bezsennej nocy pojechał do kliniki. Czuł się fatalnie, musiał wypić dwie mocne kawy żeby móc w miarę normalnie funkcjonować.
- Maciuś co się stało? Ciężka noc? Coś w domu? Wyglądasz fatalnie – Tomasz uważnie spojrzał na przyjaciela
- Nie mogłem spać. Napiję się kawy i będzie lepiej – Maciek potarł oczy – chyba schrzaniłem sprawę z Magdą – powiedział w zamyśleniu zanim Tomek zdążył o cokolwiek zapytać.
- Z Magdą? Z tą dziewczyną, którą poznałeś na sylwestra?
- Dokładnie – Maciek usiadł przy stole i upił łyk czarnego jak węgiel espresso i swoimi długimi palcami potarł czoło – była tu wczoraj bo bolał ją ząb.
Zaciekawiony Tomasz dosiadł się do stołu. Niestety rozmowę przerwało wejście praktykantki. Zmieszała się trochę widząc obu szefów w klinice w tym samym czasie. Zazwyczaj pracowali na zmiany aby zawsze któryś z nich był na miejscu. Zwróciła uwagę na podkrążone oczy Maćka. Pomyślała, że nawet w takim stanie jest bardzo atrakcyjny. A to, że jest prawie dwa razy starszy od niej zupełnie jej nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Obiecała sobie, że przez cały dzień będzie starała się być jak najbardziej pomocna, może on w końcu zwróci na nią uwagę.
- Justyna. Idź proszę do mojego gabinetu. Zobacz czy tam jest wszystko gotowe do pracy. Potem możesz zajść do chirurgów. Zapytaj czy nie potrzebują pomocy – odprawił dziewczynę Tomasz. Nie chciał zostawiać przyjaciela zanim ten się nie wygada. Maciek wykorzystał chwilę, że znowu są w pokoju sami i kontynuował.
- Cholera, to jest taka świetna dziewczyna. Po powrocie z Przesieki spotkaliśmy się kilka razy. Poszliśmy potańczyć – zawiesił głos – nigdy nie czułem czegoś podobnego. Czułem, że ona jest zainteresowana, że coś zaczyna między nami iskrzyć. Wczoraj kiedy ją odwiozłem do domu siedzieliśmy w samochodzie i trochę nas poniosło. Wiesz co mam na myśli – mówi Maciek, a Tomasz pokiwał głową
- Domyślam się. I co dalej?
- Dalej to już nie było nic. Zobaczyłem godzinę na wyświetlaczu i odjechałem. Bez żadnego wyjaśnienia.
- No to, stary, grubo.
- Grubo. Efekt jest taki, że nie wiem jak ją teraz przeprosić. Niby mówi, że jest okej i nie ma żalu, ale nie przekonuje mnie do końca.
- Musisz jej wszystko powiedzieć. Skoro jest taka świetna, jak mówisz, i chcesz, a raczej oboje chcecie, kontynuować znajomość powinieneś jej powiedzieć dlaczego czasem znikasz, dlaczego nagle musisz wracać do domu. Jeśli naprawdę jej na tobiezależy to zrozumie.
- Boję się, że ją przestraszę.
- Maciek, masz czterdzieści trzy lata, a ona ile ma?
- Trzydzieści pięć.
- No, to już poukładana, dorosła kobieta. Powinna zrozumieć, nie wydaje mi się aby uciekła z krzykiem. Wyjaśnij jej wszystko jak najszybciej. O, mam coś dla ciebie. Może ci się przyda – mrugnął porozumiewawczo
Maciek spojrzał na przyjaciela.
- Proszę, to jest voucher na weekendowy pobyt w górach dla dwóch osób. Hotel z bajerami, tuż przy stoku. Zanim odmówisz posłuchaj. Dostaliśmy to zaproszenie z Ulą na gwiazdkę, ale Ulka ostatnio słabo się czuje i nie będziemy jechać. Ona już jest na takim etapie, że woli zostać w domu i szykować wyprawkę dla dziecka. Pomyślałem o tobie. Masz, weź to i zaproś tą swoją Magdę. Bawcie się dobrze i obyś miał tyle odwagi aby jej wszystko opowiedzieć.
- Tomek, ale ja nie mogę tego przyjąć.
- Możesz. Nie dziękuj. Zaprosisz mnie na swój wieczór kawalerski i wesele to będziemy kwita – Tomasz poklepał kolegę po ramieniu, odstawił kubek po kawie do zlewu i wyszedł zostawiając Maćka samego.

 

matylda_glowacka : :