Komentarze: 0
Magdę obudził rozsadzający czaszkę ból głowy i suchość w ustach. Powoli podniosła sklejone powieki. Rozejrzała się dookoła. Chwilę zajęło jej zanim przypomniała sobie gdzie się znajduje. Jeden po drugim wracały do niej wydarzenia poprzedniego dnia. Kiedy w myślach doszła do otrzymanego wieczorem esemesa opadła na poduszkę. Zerknęła na zegarek. Dochodziła jedenasta. Jęknęła. Ból narastał, a dodatkowo kręciło jej się w głowie. Rzadko piła alkohol, dlatego dawka jaką przyjęła wczoraj spowodowała jej obecny stan.
- Co za wstyd – jęknęła, zasłaniając oczy ramieniem.
Po dłuższej chwili zwlekła się z łóżka, poszła do łazienki. Chłodny prysznic przyniósł chwilową ulgę. Umyła zęby, włosy zebrała w koński ogon. Wskoczyła w ciepły dres, odetchnęła głośno i zeszła na dół. Przywitała ją cisza. Przyjaciele musieli wyjść. Pewnie pojechali na narty nie chcąc tracić dnia. I dobrze. Nie chciała żeby ktoś oglądał ją w takim stanie. Podeszła do aneksu kuchennego z zamiarem przygotowania kawy, ale znowu poczuła mdłości, a w głowie na nowo wystartował helikopter. Zaparła się obiema rękami o blat, pochyliła lekko głowę i zaczęła głęboko oddychać.
- Dobrze się czujesz? – podskoczyła na dźwięk głosu za plecami
Odwróciła głowę i zobaczyła Maćka, który przyglądał jej się z zaciekawieniem i niepokojem w oczach. Odłożył czytaną książkę i podszedł do kuchennego blatu. Magda zrezygnowała z kawy, była pewna, że dzisiaj nic nie przełknie. Przeszła do salonu, opadając na stojący przy kominku fotel przelotnie zerknęła na tytuł zostawionej przez Maćka książki. Zamknęła oczy, odchyliła głowę na oparcie fotela.
- Co za wstyd – powiedziała znowu cicho, przykładając rękę do czoła – przecież ja zazwyczaj nie piję.
Maciek w tym czasie poszedł do swojego pokoju, gdzie w niewielkiej kosmetyczce przywiózł na wszelki wypadek trochę lekarstw. Ucieszył się ze swojej zapobiegliwości i trzymając dwa cienkie blistry w dłoni zbiegł na dół. Magda siedziała w tej samej pozycji, co wtedy, kiedy ją zostawił.
- Nie przejmuj się. Każdy miał kiedyś taki ciężki poranek – pokrzepiający uśmiech nie schodził Maćkowi z twarzy kiedy stawiał przed Magdą szklankę z wodą i podawał jej niewielką tabletkę - Proszę, to połknij. A to wypij - większą, pastylkę wrzucił do szklanki i usiadł na drugim fotelu patrząc uważnie na dziewczynę.
Magda niepewnie patrzyła jak tabletka rozpuszcza się w wodzie, a na powierzchni zaczynają unosić się małe bąbelki. Nie lubiła gazowanych napojów. Nie piła nawet wody gazowanej bo gaz zawarty w płynie nieprzyjemnie podrażniał jej podniebienie.
- To elektrolity – powiedział Maciej – a ta mała tabletka powinna pomóc na ból głowy. Zaraz zrobię ci herbatę z cukrem. Nie wiem czy słodzisz, ale odrobina cukru dzisiaj na pewno ci nie zaszkodzi – mrugnął okiem – dzisiaj musisz też dużo pić.
- Dziękuję panie doktorze – odpowiedziała z uśmiechem śledząc jego ruchy. Dyskretnie przypatrywała się mężczyźnie. Ubrany był w luźne dresowe spodnie i ładnie opinającą jego mięśnie koszulkę polo z krótkim rękawem. Na prawym przedramieniu Magda dostrzegła sporych rozmiarów tatuaż. Po chwili Maciek wrócił na swoje miejsce na kanapie, a na stoliku postawił kubek z parującą herbatą.
- Gdzie reszta? - zapytała Magda
- Pojechali rano na narty. Jesteśmy w kontakcie. Po południu, jeśli będziesz miała siłę i ochotę, możemy podjechać do restauracji w miasteczku. Reszta zatrzyma się tam wracając ze stoku.
- Dobrze. A dlaczego ty nie pojechałeś z nimi? – zapytała
- Nie jestem wielkim fanem szusowania. Korzystam z ciszy. Mam książkę i nadrabiam czytelnicze zaległości. - Maciej nie chciał przyznać, że zwyczajnie nie chciał zostawiać Magdy samej. Nie znali się, ale ponieważ przyjechali tu razem, w jakiś sposób czuł się za nią odpowiedzialny.
Magda wypiła herbatę, umyła kubek i poszła się położyć. Zanim weszła na piętro wymogła na Maćku obietnicę, że obudzi ją kiedy nadejdzie czas wyjścia. Kiedy znalazła się w swoim pokoju, padła na łóżko i znowu zapadła w sen.
Obudziło ją ciche pukanie. Przez szparę w drzwiach do pokoju zajrzał Maciek. Za oknem robiło już się szaro. Magda podniosła się na poduszkach.
- Idziemy? - zapytała
- Jak się czujesz? Głowa już cię nie boli? – Magdzie wydało się, że w jego głosie brzmiało coś w rodzaju troski
- Nie, już w porządku. Przebiorę się i zaraz będę gotowa.
- Dobra, czekam na dole.
Usłyszała jego kroki na schodach. W łazience przepłukała twarz zimną wodą. Posmarowała kremem ochronnym, na rzęsy nałożyła trochę tuszu, a usta posmarowała pomadką ochronną w malinowym kolorze. Dresy zmieniła na termiczne legginsy i długi, ciepły sweter. Zeszła na dół. Założyła ciężkie, trekkingowe buty i czarną narciarską kurtkę z paskiem w talii, która ładnie podkreślała jej figurę. Na głowę założyła szarą czapkę, dłonie wsunęła w rękawiczki. Maciej zlustrował dziewczynę wzrokiem. Pomyślał, że podoba mu się w takim rockowym wydaniu.
- Idziemy czy jedziemy? Jak wolisz?
- Jeśli o mnie chodzi chętnie się przejdę. To chyba nie jest daleko.
- Nie, całkiem blisko. Pobocze wygląda na odśnieżone. Za jakieś pół godziny powinniśmy być na miejscu.
- W takim razie w drogę – uśmiechnęła się Magda i ruszyła przodem
Zamknęli drzwi chatki i wyszli w ciemność przed sobą. Ze zdziwieniem zauważyli, że droga jak na tak niewielką miejscowość była dobrze oświetlona. Przy krawężniakach leżały odgarnięte hałdy śniegu. Szli przed siebie komentując otoczenie, rozmawiając o przeczytanych książkach. Kryminał, który akurat czytał Maciej, Magda przeczytała już dawno. Pochłonęła całą serię. Autor powieści należał do jej ulubionych, zawsze z niecierpliwością wyczekiwała nowych pozycji. A potem znikała z książką, przykryta kocem, z kotką na kolanach. Musiała się powstrzymywać żeby nie zdradzać Maćkowi końca tej i kolejnych historii. Cieszyła się, że w końcu jest ktoś z kim może dzielić czytelniczą pasję.
- To może – zaczął nieśmiało – kiedy już skończę ten tom umówimy się i porównamy wrażenia? - zapytał
- Może? Czemu nie? - odpowiedziała Magda. Maciek był pewien, że słyszał uśmiech w jej głosie.
W obliczu tego, czego dowiedział od Jędrzeja, o poprzednim związku Magdy, wiedział, że musi być ostrożny. Skoro została zraniona, nie mógł jej przestraszyć. Czuł, że ta dziewczyna jest inna niż te, z którymi do tej pory się spotykał. Mimo, że znał ją dopiero od niecałych dwóch dni, miał wrażenie, że nie chce zaprzepaścić szansy na rozwinięcie tej znajomości. Kiedy dotarli do restauracji znajomi już na nich czekali. W środku było tłoczno, roznosiły się smaczne zapachy jedzenia pomieszane z korzennymi aromatami grzanego piwa i wina. Byli dość liczną grupą, jednak udało się zająć, postawiony nieco na uboczu, przy jednym z okien stolik. Po chwili każdy zatopił głowę w karcie dań. Magda nadal czuła lekkie mdłości, ale jednocześnie głód dawał o sobie znać, dlatego zdecydowała się na pajdę chleba ze smalcem i ogórkiem oraz na wypicie herbaty z dodatkiem cytryny i goździków. Po kilkunastu minutach, zważywszy na ruch w restauracji, do stolika podeszła kelnerka. Zebrała zamówienia, zabrała karty jedną pozostawiając na stole i oddaliła się w stronę kuchni. Bartek z charakterystyczną dla siebie energią opowiadał o dniu spędzonym na stoku. Wszyscy trochę narzekali na tłum przy wyciągu, ale chwalili dobrze przygotowane trasy. Pytali o samopoczucie Magdy.
- Już dobrze. Kryzys zażegnany – śmiała się Magda – Maciek, ma jakieś magiczne tabletki. Prawie od razu stawiają na nogi. - popatrzyła na Maćka z uśmiechem, a on pomyślał, że podoba mu się to jak w jej ustach brzmi jego imię.
Z ust zebranych rozległo się przeciągły pomruk. Ewentualne komentarze zostały jednak zatrzymane przez pojawienie się kelnerki z napojami. Zrobiło się jeszcze bardziej przyjemnie i klimatycznie. Zamówione potrawy okazały się przepyszne. Były aromatyczne, dobrze doprawione. Nikt nie miał ochoty ruszać się zza stołu i wychodzić na mróz. W końcu jednak musieli zwolnić miejsce kolejnym głodnym turystom. Magda i Maciek ruszyli drogą tak, jak przyszli. Znajomi minęli ich samochodami trąbiąc cicho i machając przez szybę. Znowu rozległo się przeciągłe buczenie. Magda zaśmiała się, pokręciła głową i ruszyła żwawym krokiem drogą w dół. Maciek mimo swoich stu osiemdziesięciu siedmiu centymetrów wzrostu i całkiem niezłej kondycji musiał mocno wyciągać nogi aby zrównać swój krok z Magdą.
- Zawsze tak szybko chodzisz? - zapytał
- Zazwyczaj. Tak naprawdę nie lubię chodzić – zwolniła krok zakłopotana
- Nie chodzisz? W takim razie co? Samochód?
- Nie, nie prowadzę. Głównie jeżdżę rowerem.
- Czyli eko dziewczyna z ciebie?
- Nie wiem czy taka eko. Tak jest szybciej. Można pozbyć się złych emocji albo poukładać sobie w głowie różne sprawy
- To prawda. Chociaż ja wolę piesze wędrówki. Najlepiej po górach. Uprawiasz jeszcze jakiś sport?
- Boks. I bieganie – zaśmiała się widząc zdziwioną minę Maćka
- Boks mówisz? To niebezpieczna kobieta z ciebie – zaśmiał się
- Zapewniam cię, że jestem raczej niegroźna. Chyba, że ktoś mnie naprawdę wkurzy – zaśmiała się swobodnie, a Maciek do niej dołączył.
Było ciemno. Mróz stawał się coraz większy. Mimo latarni stojących po obu stronach drogi ciężko było dostrzec co znajduje się na poboczu. Opierając się na własnej pamięci pilnowali żeby nie wpaść do przydrożnego rowu. Nagle Magda zachwiała się i tylko dzięki refleksowi Maćka, który podtrzymał ją za ramię, nie wpadła do rowu. Zamilkli oboje, zdenerwowani trochę tym nagłym zdarzeniem. Magda otrzepała spodnie i rękawiczki ze śniegu, ruszyli znowu milcząc cały czas. Maciek jednak wziął ją pod ramię jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie i dopiero, kiedy dotarli do chatki, puścił rękę Magdy.
- Dziękuję – powiedziała nieśmiało zerkając na mężczyznę
- Nie ma za co – przytrzymał swój wzrok nieco dłużej na jej twarzy. - Chodźmy do środka, zrobiło się zimno. Otworzył i przytrzymał przed nią drzwi, a potem weszli do ciepłego wnętrza.
Wieczór mijał spokojnie. Kamila i Aśka zmęczone szaleństwem na stoku zasnęły. Patryk czytał wiadomości w telefonie, pozostali śledzili w telewizji transmisję jakiegoś meczu komentując cicho grę. Maciej tak, jak rano, usiadł z książką, od czasu do czasu zerkając w telewizor i dorzucając jakąś uwagę. Magda siedziała przy stole w aneksie kuchennym i co jakiś czas zerkała w telewizor, ale jej wzrok zatrzymywał się na Maćku. Małymi łykami popijała gorącą herbatę z cytryną i powoli gryzła kanapkę z majonezem i kiszonym ogórkiem. Dziwnie się czuła. Z jednej strony spacer na mroźnym, świeżym powietrzu odjął jej sił, z drugiej strony czuła przypływ energii. Wiedziała jednak, że przez to, jak długo spała rano, gdyby teraz się położyła, miałaby bezsenną noc. W głowie przemykały jej myśli. W pewnym momencie zastanowiła się gdzie byłaby dzisiaj, gdyby nie zdecydowała się odejść od Dominika. Pewnie spędzałaby wieczór przed telewizorem. To znaczy on przed telewizorem, ona zapewne z książką. W Sylwestra pewnie przygotowałaby jakąś sałatkę, może ciasto i poszliby do znajomych. Jego znajomych. Dominik nigdy nie lubił jej przyjaciół i nawet nie bardzo starał się to ukryć. Westchnęła na wspomnienie chwil, kiedy szła gdzieś choć wcale nie miała ochoty, wolała zostać w domu, nic nie robić. Co z tego, skoro on miał ochotę. Każdy sprzeciw, czy próba pokazania własnego zdania w takich chwilach wywoływało lawinę oskarżeń, komentarzy, nie raz wyzwisk. Wolała tego uniknąć. W końcu wstała i postanowiła się położyć.
- Dobranoc – zwróciła się do siedzących w salonie mężczyzn.
- Dobranoc – odpowiedzieli chórem.
Wchodząc na schody czuła na sobie czyjś wzrok. Mogłaby uciąć sobie rękę, że to Maciek odprowadzał ją aż na sam szczyt schodów. Położyła się pod ciepłą kołdrą, próbowała zasnąć tulona świstem wiatru, skrzypieniem drewnianych belek i uderzaniem sosnowych gałęzi o dach chatki. Przekręcała się jednak z boku na bok. Po kilku bezskutecznych próbach zaśnięcia zdecydowała się zejść na dół i napić czegoś ciepłego. Na leginsy i koszulkę na ramiączkach narzuciła długi sweter, który kiedyś na drutach zrobiła jej babcia, a na stopy włożyła grube skarpety. Starając się nie robić hałasu zeszła po schodach i ze zdumieniem zauważyła, że w salonie pali się światło, najwidoczniej albo ktoś nie mógł spać, albo chłopaki zapomnieli je wyłączyć kiedy szli spać. Wstawiła wodę w czajniku, do kubka wrzuciła torebkę herbaty rooibos.
- Ty też nie możesz spać? – podskoczyła kiedy usłyszała za sobą głos Maćka
- Nie mogę zasnąć – przyznała - gałęzie zbyt głośno uderzają o dach. Napijesz się herbaty?
- Chętnie – stanął obok Magdy, ich ramiona zetknęły się ze sobą. Wyjął z szafki drugi kubek, wrzucił do niego torebkę z liśćmi i poczekał aż Magda napełni go wodą.
Usiedli przy stole. Magda objęła dłońmi gorące naczynie. Upiła łyk. Poczuła, jak gorący płyn rozchodzi się po jej wnętrzu. Maciek zrobił to samo. Przez chwilę siedzieli w ciszy co chwilę zerkając na siebie w zamyśleniu. Ze zdumieniem zauważyli, że to milczenie im nie ciąży. Raczej pozwala na uspokojenie rozbieganych myśli. Na stole leżało pudełko Scrabbli. Maciek spojrzał w jego kierunku i przysunął bliżej. Leżało teraz między nim, a Magdą. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył błysk w jej oczach.
- Możemy zagrać. Ale musisz wiedzieć – wymierzyła w jego stronę rękę z podstawką na litery – jestem w tym naprawdę dobra
- O, to zupełnie tak jak ja – zaśmiał się Maciek losując litery – przekonajmy się zatem kto jest lepszy.
Na jednej rozgrywce się nie skończyło. Raz wygrała Magda, raz Maciek. Żadne nie chciało oddać wyższości drugiemu. Nie spieszyli się. Stary zegar stojący na kominku tykał cicho odmierzając kolejne minuty. Maciek spojrzał na Magdę. Wyglądało jakby całkiem się rozbudziła. Jednocześnie musiało jej się zrobić chłodno bo okryła się dokładniej swetrem. Ogień w kominku dogasał, kaloryfery grzały tylko na pół gwizdka. Mężczyzna dorzucił kilka polan aby wzniecić ogień potem rozejrzał się po kuchni, jego wzrok padł na stojącą na kuchennym blacie butelkę orzechowej nalewki. Z szafki wyjął dwa małe kieliszki i rozlał do nich resztkę trunku, która została z poprzedniego wieczora. Pustą butelkę odstawił do torby stojącej na podłodze. Jeden kieliszek podał Magdzie. Spojrzała nieufnie, ale chwyciła go w dwa palce, podniosła na znak toastu i upiła niewielki łyk. Poczuła jak po jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Nawet palenie w przełyku jej nie przeszkadzało.
- Dobra jesteś w te klocki – z uznaniem przyznał Maciek – może na ostatnią rundę ustalimy jedną kategorię, której będziemy się trzymać?
- Wchodzę w to. Jaka to kategoria?
Maciek udał, że się zastanawia.
- Medycyna? – zapytał z błyskiem w oku
- Niech ci będzie. Choć w tym raczej nie mam z tobą szans – z przekąsem odparła Magda
- Przekonajmy się zatem
Trzecia rozgrywka wyglądała jak pojedynek szachistów. Ruchy przeciągały się, zarówno Maciek jak Magda chcieli zdobyć jak największą ilość punktów. Chcąc zyskać na czasie sprawdzali poprawność ułożonego przez przeciwnika słowa w telefonicznym słowniku. Siedzieli z pochylonymi głowami nad planszą pokrytą plastikowymi kwadracikami. Układ słów jednak nie zmienił się od dłuższego czasu. Maciek był rozluźniony. Otworzył butelkę wina, które rozlał do, wyjętych ze zmywarki, kieliszków. Zapomniał o śnie i o tym, że na górze śpią znajomi. Wydawało mu się, że w tej małej, górskiej chatce jest tylko on i ta dopiero co poznana dziewczyna. Dawno nie czuł się tak swobodnie. Ponieważ rozgrywka nie posuwała się do przodu z kieliszkami przenieśli się na kanapę. Stopy w grubych, zimowych skarpetach Magda podwinęła pod siebie, długie włosy splotła w luźny warkocz. Maciek przyglądał jej się z zainteresowaniem. Wydawało mu się, że dziewczyna otoczyła się niewidzialnym murem. Być może zbudowała go po ostatnich przeżyciach. On też nie chciał dzielić się z nikim swoim życiem. Sącząc czerwone wino nie zauważyli, że rozmowa zeszła na bardziej osobiste tematy. Dzieliło ich niemal dziesięć lat, toteż opowieści były ciekawsze kiedy porównywali doświadczenia. Zaczęli wspominać swoje najlepsze wakacje, opowiadali o krajach, które chcieliby odwiedzić. Maciek z zachwytem opowiadał o wędrówkach po zielonych Bieszczadach i Roztoczu. Miał w tych rejonach ulubione miejsca, gdzie zawsze się zatrzymywał podczas samotnych wypraw. Magda wolała spędzać czas w promieniach słońca. Nie musiała mieć towarzystwa. Na urlopie, chcąc odpocząć od miejskiego zgiełku, wsiadała na rower i pokonywała kolejne kilometry podziwiając mijane krajobrazy. Zapisała się nawet do kobiecego klubu rowerowego i wraz z nowymi znajomymi kilka jesiennych dni spędziła na Malcie przemierzając wyspę wzdłuż i wszerz. Od zawsze lubiła tańczyć. Muzyka towarzyszyła jej od zawsze. Nie zważając na to, że jest noc, a na piętrze śpią przyjaciele, z aplikacji w telefonie wybrała jeden z zapisanych utworów, zredukowała głośność. Słuchając melodii w myślach przeniosła się na słoneczną Majorkę, gdzie spędziła ostatni urlop. Alkohol krążący w jej żyłach spowodował rozluźnienie i dziewczyna zaczęła bujać się w rytm latynoskich rytmów. W życiu z natury spokojnego Maćka muzyka też odgrywała ważną rolę. Zaskakując samego siebie wstał i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Wypite wino dodatkowo go ośmieliło. Spojrzała na niego niepewnie. Na chwilę się spięła i chciała odmówić. Przypomniała sobie jednak, że Maciek widział ją rano sponiewieraną na kacu gigancie. Nie mogła się podczas tego wyjazdu już chyba bardziej skompromitować. Podała mu rękę, a kiedy zaczął prowadzić po podłodze, niemal od razu złapali wspólny rytm. Przetańczyli kilka piosenek z listy Magdy czerpiąc z tańca dużą radość. To, że znali się niewiele więcej niż dobę nie miało znaczenia. Oboje byli zaskoczeni jak naturalnie i bezbłędnie odczytują swoje kolejne ruchy. Nagle muzyka spowolniła. Z głośników telefonu rozległy się pierwsze takty piosenki Tu Dustina Richie’go. Magda potknęła się o rozłożony na podłodze dywan i na pewno by upadła gdyby Maciek jej nie przytrzymał. Ruch był na tyle gwałtowny, że dziewczyna oparła się na tors mężczyzny. Stali chwilę w milczeniu patrząc na siebie. Jedną ręką wciąż przytrzymując Magdę, kciukiem drugiej delikatnie przejechał po jej wargach. Ich oddechy stawały się cięższe, niewiele brakowało a usta spotkałyby się w pocałunku. Na to żadne z nich nie było gotowe. Zawstydzeni odskoczyli od siebie.
- Pójdę już – cicho powiedziała Magda – trzeba wcześnie wstać jeśli mamy ze wszystkimi jechać na narty. Dzięki za grę – uśmiechnęła się
- Dobranoc. Śpij dobrze – odpowiedział Maciek odprowadzając ją wzrokiem
On sam nie poszedł jeszcze spać. Dolał sobie wina do kieliszka. Pomyślał, że te kilka beztroskich chwil spędzonych z Magdą obudziły w nim dawno uśpione tęsknoty. W codzienności brakowało mu takich spotkań. Poza tym Magda była inteligentną i piękną dziewczyną. Może, po powrocie do miasta, udałoby się kontynuować znajomość?