Najnowsze wpisy, strona 1


lip 27 2023 Rozdział 12
Komentarze: 0

Nie mógł doczekać się kolejnego spotkania. Coś było w tej dziewczynie, że obudziła w nim dawno uśpione emocje. Kiedy przypomniał sobie ich zmysłowy taniec czuł ciarki na całym ciele. Chciał znowu poczuć bijące od niej ciepło. Był pewien, że i ona czuła przepływające między nimi iskry. Z każdą chwilą chciał wiedzieć o niej więcej, spędzać z nią więcej czasu. Postanowił wykorzystać wolną niedzielę i zaprosić Magdę do kina. Miał nadzieję, że nie będzie miała innych planów. Na szczęście nie miała. Spędzili przyjemne, kilka godzin. Najpierw byli w kinie, potem poszli na kawę i coś słodkiego. Czuli się ze sobą tak swobodnie jakby znali się znacznie dłużej niż dwa tygodnie. Maciek nawet zaproponował, że może chociaż na chwilę poszliby potańczyć, ale Magda ze śmiechem odpowiedziała, że na chwili na pewno by się nie skończyło. Wyjście do klubu zostawili na inną okazję. To, że taka będzie wiedzieli oboje. Tego dnia nie było mrozu, nie padał śnieg. Przez chmury przebijało się nieśmiało słońce. Wykorzystali to i spacerem przeszli z centrum miasta na osiedle Magdy. Szli ulicami wiodącymi z dala od głównych miejskich arterii świadomie wydłużając spacer. Chcieli jak dłużej cieszyć się swoim towarzystwem.
Na następny dzień umówili się na wczesny lunch. Wybrali modną i polecaną w mieście knajpę z burgerami. Zanim Maciek pojechał na popołudniową zmianę do kliniki, a Magda wróciła po przerwie do przychodni jedli powoli rozmawiając i ciesząc się wspólnym czasem. Nagle po twarzy Magdy przeszedł grymas bólu, odruchowo chwyciła się za policzek i syknęła. Ból zęba był na tyle silny, że straciła ochotę na jedzenie. Maciek przyjrzał jej się uważnie.
- Ząb? – zapytał ze współczuciem
- Yhym – zdołała wystękać ze łzami w oczach – muszę zadzwonić do mojego dentysty
- Myślałem, że on siedzi przed tobą – Maciek żartem starał się poprawić dziewczynie humor – obawiam się, że może być ci ciężko umówić się tak szybko na wizytę – jego ton stał się poważny. Przyjedź do kliniki o osiemnastej. Kończę wtedy pracę. Nawet nie chcę słyszeć sprzeciwu – powiedział stanowczo widząc przestraszony wzrok Magdy – a jeśli nie przyjdziesz – pogroził dziewczynie palcem - to pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz. Przyjadę po ciebie – znowu się uśmiechnął
- Dobrze, przyjadę – poddała się
Punktualnie o osiemnastej stanęła przed drzwiami kliniki Maćka. Z bijącym sercem weszła do środka. Nie miała nic przeciwko lekarzom stomatologom, ale strach jaki towarzyszył jej za każdym razem przed wizytą był obezwładniający. Charakterystyczny zapach, jaki roznosił się w każdym gabinecie, w jakim dotąd była, przyprawiał ją o mdłości. Zdziwiła się, że tu od progu przywitał ją świeży, orzeźwiający zapach jakby pomieszanie cytrusów i zielonej herbaty. Podeszła do stanowiska recepcji, przedstawiła się, na co sympatyczna starsza pani szeroko się uśmiechnęła i wskazała na wygodne krzesło ustawione w poczekalni. Po chwili, na tekturowej, firmowej, podkładce, przyniosła do wypełnienia kilka formularzy i długopis. Magda niepewnie usiadła na brzegu krzesła i rozejrzała się dookoła. Klinika Maćka nie przypominała gabinetów w jakich do tej pory była. Wnętrze było utrzymane w pastelowych barwach. Na ścianach zamiast zdjęć szczęśliwych, uśmiechniętych szeroko ludzi, reklam past do zębów i klejów do protez wisiały relaksujące obrazy morza, lasu i gór. Z ukrytych głośników dolatywała relaksacyjna muzyka. Poczuła, że trochę się odpręża.
Po niedługim czasie drzwi jednego z gabinetów otworzyły się i wyszedł z nich starszy mężczyzna, zaraz za nim jakaś dziewczyna w lekarskim uniformie. Maciek szedł na końcu i Magda ledwie go rozpoznała. Na czarną bluzkę z długim rękawem, która opinała mięśnie ramion nałożył nieco luźniejszą, granatową. Do kompletu granatowe spodnie, całości dopełniały czarne sportowe buty. Maseczkę zdjął i wyrzucił do specjalnego pojemnika. Umył i zdezynfekował ręce. Wyglądał zupełnie inaczej, a jednak równie męsko. Poczuła ukłucie zazdrości, kiedy ciepłym głosem i z uśmiechem na twarzy zwrócił się do młodej, długonogiej blondynki.
- Justyna, idź do domu, dzięki za dzisiejsze asysty. Jutro popołudniową zmianę ma Tomasz. Przyjedź od razu po zajęciach na uczelni. Spokojnego wieczoru. Ja już sobie poradzę.
- Do jutra – zamruczała stażystka, spojrzała na Maćka, zamrugała sztucznymi rzęsami, jakby od niechcenia dotknęła jego pleców. Ten z pozoru niewinny ruch stażystki nie uszedł uwagi Magdy. Przez Maćka pozostał jednak całkowicie zignorowany. Kiedy zobaczył Magdę jego oczy, mimo zmęczenia, rozjaśniły się, a usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu .
- Hej moja dziewczyno – przykucnął przed nią – strasznie jesteś blada. Nie bój się i mi zaufaj. Chodź – wstając wyciągnął do niej rękę, a kiedy podała mu swoją dłoń zaprowadził do gabinetu.
Miała tak ściśnięty żołądek, ze strachu szumiało jej w uszach, że zupełnie nie zwróciła uwagi kiedy nazwał ją swoją dziewczyną. W gabinecie też czekała na nią niespodzianka. Wnętrze nie przypominało typowych gabinetów stomatologicznych. Owszem znajdowały się tu wszelkie niezbędne urządzenia i meble, ale tak, jak w recepcji, tak i tutaj grała cicha, uspokajająca muzyka. Pastelowe kolory ścian pozwalały uspokoić nerwy. Maciek wskazał Magdzie miejsce na fotelu, sam usiadł na prześle i przysunął się do niej. Jeszcze nie założył maseczki, na razie szykował sobie potrzebne narzędzia.
- Chcieliśmy z Tomkiem odczarować złą sławę dentystycznych gabinetów. Wiemy, że ludzie unikają nas jak mogą – wyjaśnił widząc jak Magda z zaciekawieniem rozgląda się po gabinecie – czy ten ząb bolał cię jeszcze? - zmienił temat przechodząc się w jednej chwili do roli lekarza mającego przed sobą pacjenta.
- Trochę ćmił. Musiałam wziąć tabletkę przeciwbólową.
- Okej. Zobaczymy co się dzieje. Rozluźnij się, naprawdę nie zrobię ci krzywdy. Jesteś taka blada, jakbyś miała zemdleć. Musiałbym ci zrobić oddychanie usta-usta, a tego bym nie chciał. To znaczy – poprawił się szybko – chciałbym bardzo, ale w innych okolicznościach – mrugnął okiem do Magdy – Magda – przyglądał się dziewczynie - widzę, że się strasznie denerwujesz. Mogę dać ci znieczulenie. Choć przyznam, że wolałbym tego nie robić. Łatwiej mi będzie ocenić co się dzieje – mówił cały czas przygotowując sobie stanowisko pracy.
- Spróbujmy bez. Postaram się wytrzymać – cicho powiedziała Magda, a Maciek zapalił dużą lampę wiszącą nad fotelem. Ostre światło oślepiło dziewczynę, odruchowo zamknęła oczy, odchyliła głowę na zagłówek i otworzyła usta.
Ze zdenerwowania pociły jej ręce, jedną zacisnęła na podłokietniku fotela, drugą chwyciła swoje spodnie. Słyszała jeszcze szelest otwieranych opakowań jednorazowych przyrządów, czuła zapach jakiegoś lekarstwa. Nie wiedziała czy denerwuje się samą wizytą, czy może tym, że to właśnie Maciej ma leczyć jej zęba. Kątem oka widziała jak zakłada na twarz maseczkę ochronną, na dłonie naciąga jednorazowe rękawiczki i znowu siada na swoim taborecie. Naciskając pedał leżący na podłodze wyregulował położenie fotela. W końcu pochylił się nad Magdą, poczuła zapach jego perfum. Przez chwilę zastanawiała się czy dużo pacjentek przychodzi do Maćka. Na pewno – pomyślała – przecież przystojny, młody, dobrze ubrany, wytatuowany i obezwładniająco pachnący lekarz musiał mieć rzeszę wiernych pacjentek. Nawet jeśli był dentystą. Zresztą, nie trzeba szukać daleko. Nawet ta młoda asystentka wydawała się mocno zainteresowana Maćkiem. Nie chciała go jeszcze nazywać swoim, ale na myśl o tych wszystkich, przychodzących do kliniki tylko dla niego, kobietach znowu poczuła ukłucie zazdrości. Maciek od razu przeszedł do działania. Odnalazł bolący ząb i dwustronnym zgłębnikiem zaczął go badać. W pewnej chwili ból wyrwał Magdę z fotela, w oczach pojawiły się łzy. Widziała jak Maciek uśmiecha się pokrzepiająco, odczekał chwilę i wrócił do pracy. Magda starała się skupić na bliskości mężczyzny i na relaksacyjnej muzyce dobiegającej z głośników. Próbowała nie słyszeć świszczenia wierteł, udawała, że nie czuje żadnego nacisku. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i zajrzała przez nie starsza recepcjonistka, ta sama, która przywitała Magdę.
- Maćku, będę ci jeszcze potrzebna?
- Nie, pani Marysiu. Proszę iść do domu. Zaraz kończę, posprzątam i wszystko pozamykam. Miłego wieczoru. Do jutra.
- Do jutra Maćku, miłego wieczoru.
Nie przerywając pracy Maciek wyjaśnił Magdzie, że pani Marysia zna go od urodzenia, że jest przyjaciółką i jednocześnie sąsiadką jego mamy. Dokładnie oczyścił ząb, założył wypełnienie. Zgasił lampę i dał Magdzie chwilę na dojście do siebie.
- I co? Było bardzo źle? Będziesz teraz opowiadać, że ten Zarzycki to dentysta-sadysta? – zapytał podjeżdżając na krześle z uśmiechem do Magdy, kiedy już skończył wypełniać w komputerze elektroniczną kartę pacjenta.
- Dało się wytrzymać. Ale obciachu sobie narobiłam, przepraszam to silniejsze ode mnie.
- Nie przejmuj się. Nie takie akcje się tu działy. Kawałek plomby ci wypadł, odsłoniło się dziąsło i stąd ten ból. Masz całkiem nowe wypełnienie. Nic już nie będzie cię bolało. Poczekaj na mnie w poczekalni. Ja tu posprzątam, przebiorę się i odwiozę cię do domu, okej?
- Dobrze. Ile jestem ci winna?
- O czym mówisz? – spytał jakby nie rozumiał
- No za wizytę.
- Nic. Nie ma o czym mówić.
- Ty żartujesz, prawda? Nie zgadzam się na to. Nie możesz leczyć moich zębów za darmo.
- Mogę i chcę – powiedział stanowczo – nie ma dyskusji.
Zrezygnowana Magda usiadła w poczekalni. Po kilkunastu minutach wyszedł przebrany Maciek. Na czarną bluzkę narzucił puchową kurtkę. Lekarskie spodnie zmienił na jeansy. Zgasił światła na korytarzach, wprowadził na czytniku kod zabezpieczający wejściowe drzwi, zamknął klinikę i wyszli na chłodny wieczór. Przeszli na parking do samochodu.
- Słuchaj Maciek, naprawdę głupio się czuję. Nie chcę cię wykorzystywać.
- Ale ty jesteś uparta – westchnął z udawaną przesadą - nie wezmę od ciebie pieniędzy. Zapomnij już o tym, proszę. Cieszę się, że mogłem pomóc. Uważam temat za skończony – jego oczy się śmiały, ale ton był stanowczy
- Wszystkim znajomym leczysz zęby za darmo? – Magda była równie uparta i nie dawała tak łatwo za wygraną
- Nie, tylko tym wyjątkowym – Maciej spojrzał na nią przeciągle – tylko tobie – mrugnął okiem.
Zaparkował na wolnym miejscu pod blokiem Magdy. Nie wyszedł jednak od razu aby otworzyć jej jak zwykle drzwi. Kiedy Magda pierwsza sięgnęła do klamki przytrzymał jej rękę. Odwróciła się do niego z niewypowiedzianym pytaniem w oczach. Wtedy Maciek nachylił się, ujął w dłonie jej twarz i przybliżył do swojej. Pocałunek był delikatny, ledwie muśnięcie, ale Magdę przeszedł dziwny prąd i poczuła jak robi jej się gorąco. Wiedziała, że on też to poczuł. W wieczornej ciszy słyszała jak mocno bije mu serce. Jej też waliło jak młotem.
- No, takie usta-usta to ja lubię – wymruczał z uśmiechem delikatnie głaszcząc kciukiem dolną wargę Magdy. Nachylił się i znowu ją pocałował. Tym razem mocniej i bardziej zachłannie. Jego wargi były miękkie i ciepłe. Smakowały czarnymi porzeczkami. Magda ośmieliła się, zatopiła dłoń we włosach mężczyzny i przyciągnęła go bliżej do siebie. Dłonie Maćka błądziły po szyi Magdy, jej policzkach, zatapiał ręce w jej miękkich, pachnących włosach. Nie mogli się od siebie oderwać. Coraz szybsze i płytsze oddechy mieszały się ze sobą. Maciek pierwszy przerwał tą magiczną chwilę odrywając się od dziewczyny.
– Przepraszam Magda. Niestety muszę już jechać chociaż bardzo dobrze mi tu z tobą i mógłbym siedzieć tak jeszcze długo – odsunął się i popatrzył przepraszająco – zadzwonię. Obiecuję – przejechał kciukiem po jej ustach jakby ta pieszczota miała być potwierdzeniem jego słów.
Magda uśmiechnęła się słabo w odpowiedzi. Maciek odprowadził ją do drzwi. Zanim weszła do bramy przytulił ją mocno raz jeszcze, znowu pocałował po czym odwrócił się i poszedł w stronę samochodu. Popatrzyła jak auto Maćka znika wśród ciemnych i wąskich uliczek osiedla. Weszła do mieszkania. Na szaliku wyczuła subtelny zapach męskich perfum, a na ustach wciąż miała smak jego pocałunków. Czuła się dziwnie pobudzona, rozpierała ją energia. Jednocześnie zastanawiała się co spowodowało dziwne zachowanie mężczyzny. Z jednej strony dał jej dzisiaj aż nadto odczuć, że coś do niej czuje, z drugiej to jego nagłe wycofanie było dziwne. Nie pasowało do tego ułożonego mężczyzny. Miotała się po mieszkaniu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Natłok myśli nie pozwalał skoncentrować się na jednej czynności.
Kilka miesięcy wcześniej udało jej się nawiązać współpracę z branżowym czasopismem zajmującym się tematami diet i odchudzania. Podpisała umowę na cykl comiesięcznych artykułów i za kilka dni upływał termin wysłania kolejnego z nich. Niestety, mimo że miała dość lekkie pióro i przelewanie myśli na papier nigdy nie stanowiło dla niej problemu, tym razem zdania wydawały jej się nieskładne, a cały tekst nie brzmiał tak, jakby chciała. Zirytowana wyłączyła komputer. Wciągnęła legginsy, ciepłą bluzę, adidasy i bezrękawnik do biegania, a potem wyszła z domu. Na rower było za ciemno i zbyt mokro nawet dla takiego rowerowego freaka jak ona. W fitness klubie nie było tego dnia trenera, nie miała więc z kim boksować. Zostało jej bieganie. Pobiegła między blokami przemierzając pokryte grząską, śnieżną, breją uliczki. W uszach dźwięczała gitara Zacha Bryana choć na chwilę kierując jej myśli na inne tory. Nie chciała myśleć o Maćku. Nie wiedziała co powinna zrobić. Szkoda jej było zakończyć tą znajomość. Nie wiedziała przecież jaki sekret skrywał. Jakąś tajemnicę miał niewątpliwie. Nogi same ją poniosły pod blok Bartka. Oparła ręce na kolanach aby złapać oddech, a po chwili wbiegła na czwarte piętro. Przyjaciel nie był zdziwiony jej widokiem. Weszła do ciepłego wnętrza, zdjęła rękawiczki, opaskę i puchowy bezrękawnik. W przytulnej kuchni dostała kubek herbaty z cytryną i spory kawałek domowej pizzy. Dopiero teraz poczuła jaka jest głodna, Oprócz niedokończonego burgera nie miała nic w ustach. Bartek usiadł przy stole naprzeciwko niej.
- Jedz kochana. Potem odwiozę cię do domu
Jędrzej w pokoju za ścianą rozmawiał z kimś przez telefon.
- O, cześć Magda – przywitał się kiedy wszedł do kuchni – wy się zmówiliście, że on dzwoni a ty jesteś tutaj? Macie jakieś połączenie telepatyczne?
- Kto dzwoni? – jednocześnie zapytali Magda i Bartek
- Maciek Zarzycki. Dzwonił i pytał… - Jędrzej zawiesił głos i popatrzył na przyjaciółkę wbijając w nią spojrzenie – pytał o ciebie.
Oczy Magdy musiały przybrać rozmiar spodków. Maciek dzwonił do Jędrzeja i pytał o nią? Po co? Co chciał wiedzieć? Pytania kłębiły się w jej głowie. Nie powinna się dziwić, przecież ona też przybiegła z nadzieją, że dostanie odpowiedź na kilka nurtujących ją pytań.
- Magda, pasowalibyście do siebie. Na wyjeździe miło się na was patrzyło. Musicie po prostu porozmawiać ze sobą bo coś mi się wydaje, że ty też tu nie całkiem bezinteresownie przybiegłaś. Coś się stało?
Magda zaczerwieniła się i machnęła ręką na znak żeby przestał. Obaj mężczyźni nie dali za wygraną i wpatrywali się w nią przewiercając na wylot. Chcąc nie chcąc Magda opowiedziała o wydarzeniach kończącego się dnia. Nie pominęła niczego. Kiedy doszła do momentu pocałunku jej głos przybrał rozmarzony ton.
- Czyli dobrze mi się wydawało – zaczął Jędrzej, kiedy skończyła – coś między wami zaiskrzyło. Bardzo się cieszę – wyszczerzył się w uśmiechu
- Ale dlaczego on tak nagle uciekł? – Magda nie dawała za wygraną
- Jakby ci to powiedzieć – zastanowił się Jędrek drapiąc się po brodzie - Maciek ma trochę skomplikowaną sytuację rodzinną. Dlatego czasem może dziwnie się zachowywać.
- No to teraz mnie rzeczywiście uspokoiłeś – prychnęła Magda z ironią
- To nic złego. Przekonasz się. Ale on sam musi ci o tym powiedzieć.
Magda nadal nie wyglądała na przekonaną.
- Znam Maćka od lat. To naprawdę fajny gość. Dotąd ułożony, wszystko zawsze miał zaplanowane. A przed chwilą pytał czy lubisz niespodzianki czy raczej wolisz mieć wszystko zaplanowane – musiałaś zrobić na nim wrażenie.
Magda nie chciała wprost przyznać, że doktor stomatolog też jej się spodobał. Dobrze się czuła w jego towarzystwie i nie miałaby nic przeciwko temu aby zobaczyć dokąd ich ta znajomość zaprowadzi. Posiedziała jeszcze trochę w ciepłej kuchni chłopaków, a potem Bartek odwiózł ją do domu.
- Daj mu szansę – powiedział, kiedy zaparkował pod blokiem Magdy – wysłuchaj, nie skreślaj od razu. Myślę, że on potrzebuje trochę czasu żeby ci wszystko opowiedzieć. Dla niego to też nie jest łatwe. Zrozumiesz kiedy ci powie. Jestem pewien, że zrozumiesz. Maciek to nie jest typ bajeranta. Nie będzie nic kręcił. Musi być tylko pewien, że może ci zaufać i że ty go zrozumiesz.
- No dobra, skoro tak mówisz. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Dzięki Bartuś. Widzimy się jutro na treningu?
- Obowiązkowo. Zamierzam się zrewanżować za poprzedni nokaut. I powiem ci coś jeszcze – Bartek wrócił do wcześniejszego tematu – wydaje mi się, że z tej waszej znajomości może wyjść coś fajnego. Tylko oboje musicie być cierpliwi, a ty przestań wszystko rozkładac na czynniki pierwsze.
- Zobaczymy – uśmiechnęła się Magda, pocałowała przyjaciela w policzek i poszła w kierunku bramy.
Bartek w zamyśleniu odprowadził ją wzrokiem. Ani on, ani Jędrzej nie przyznali, że specjalnie zorganizowali wyjazd tak aby zapoznać Magdę z Maćkiem. Przeczuwali, że tych dwoje, doświadczonych przez los ludzi, może stworzyć wartościową relację. Potrzebowali tylko trochę czasu i wzajemnego zaufania. Stojąc na osiedlu Magdy Bartek nawet nie przypuszczał jak blisko był prawdy.
Magda wykąpała się i usiadła z lampką wina przed telewizorem. Nagle ekran telefonu rozbłysnął przychodzącą wiadomością.
Maciek: Magda. Nie wiem co napisać. Strasznie głupio wyszło. Jeszcze raz cię przepraszam. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł ci powiedzieć dlaczego musiałem wracać. Mam nadzieję, że kiedy ci powiem – zrozumiesz. Nie skreślaj mnie jeszcze proszę.
Emocje znowu chciały wziąć górę. Chwilę myślała co odpisać nie chcąc zdradzać, że jego zachowanie zdziwiło ją i zabolało. Przypomniała sobie jednak to, co mówili Bartek z Jędrkiem.
Magda: Przerosimy przyjęte. Będziesz musiał się trochę wysilić bo nie skreślam ludzi tak łatwo. Postaraj się żebym zrozumiała.
Maciek odłożył telefon. Nie mógł zasnąć. Leżał w łóżku z rękami pod głową i wciąż na nowo rozpamiętywał sytuację z samochodu. Odkąd wrócił do domu czuł się jak zaprogramowany robot. Wszystkie czynności wykonywał automatycznie. Czuł, że skrzywdził Magdę, a na pewno zasiał w niej ziarno niepewności. Mógł się tylko domyślać jak zdezorientowana musiała się poczuć. I to przez niego. Najpierw w klinice dał jej znać, że jest dla niego ważna, pierwszy raz nazwał ją swoją dziewczyną. Potem Magda ośmieliła się i oddawała mu pocałunki. A wtedy on odsunął ją od siebie i odjechał. Musiał wracać do domu. Nie mógł dłużej zostać choć bardzo tego pragnął. A Magda, która nie miała pojęcia o jego sytuacji, miała prawo poczuć się odtrącona. Widział zdumienie i dezorientację w jej oczach.
Po prawie bezsennej nocy pojechał do kliniki. Czuł się fatalnie, musiał wypić dwie mocne kawy żeby móc w miarę normalnie funkcjonować.
- Maciuś co się stało? Ciężka noc? Coś w domu? Wyglądasz fatalnie – Tomasz uważnie spojrzał na przyjaciela
- Nie mogłem spać. Napiję się kawy i będzie lepiej – Maciek potarł oczy – chyba schrzaniłem sprawę z Magdą – powiedział w zamyśleniu zanim Tomek zdążył o cokolwiek zapytać.
- Z Magdą? Z tą dziewczyną, którą poznałeś na sylwestra?
- Dokładnie – Maciek usiadł przy stole i upił łyk czarnego jak węgiel espresso i swoimi długimi palcami potarł czoło – była tu wczoraj bo bolał ją ząb.
Zaciekawiony Tomasz dosiadł się do stołu. Niestety rozmowę przerwało wejście praktykantki. Zmieszała się trochę widząc obu szefów w klinice w tym samym czasie. Zazwyczaj pracowali na zmiany aby zawsze któryś z nich był na miejscu. Zwróciła uwagę na podkrążone oczy Maćka. Pomyślała, że nawet w takim stanie jest bardzo atrakcyjny. A to, że jest prawie dwa razy starszy od niej zupełnie jej nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Obiecała sobie, że przez cały dzień będzie starała się być jak najbardziej pomocna, może on w końcu zwróci na nią uwagę.
- Justyna. Idź proszę do mojego gabinetu. Zobacz czy tam jest wszystko gotowe do pracy. Potem możesz zajść do chirurgów. Zapytaj czy nie potrzebują pomocy – odprawił dziewczynę Tomasz. Nie chciał zostawiać przyjaciela zanim ten się nie wygada. Maciek wykorzystał chwilę, że znowu są w pokoju sami i kontynuował.
- Cholera, to jest taka świetna dziewczyna. Po powrocie z Przesieki spotkaliśmy się kilka razy. Poszliśmy potańczyć – zawiesił głos – nigdy nie czułem czegoś podobnego. Czułem, że ona jest zainteresowana, że coś zaczyna między nami iskrzyć. Wczoraj kiedy ją odwiozłem do domu siedzieliśmy w samochodzie i trochę nas poniosło. Wiesz co mam na myśli – mówi Maciek, a Tomasz pokiwał głową
- Domyślam się. I co dalej?
- Dalej to już nie było nic. Zobaczyłem godzinę na wyświetlaczu i odjechałem. Bez żadnego wyjaśnienia.
- No to, stary, grubo.
- Grubo. Efekt jest taki, że nie wiem jak ją teraz przeprosić. Niby mówi, że jest okej i nie ma żalu, ale nie przekonuje mnie do końca.
- Musisz jej wszystko powiedzieć. Skoro jest taka świetna, jak mówisz, i chcesz, a raczej oboje chcecie, kontynuować znajomość powinieneś jej powiedzieć dlaczego czasem znikasz, dlaczego nagle musisz wracać do domu. Jeśli naprawdę jej na tobiezależy to zrozumie.
- Boję się, że ją przestraszę.
- Maciek, masz czterdzieści trzy lata, a ona ile ma?
- Trzydzieści pięć.
- No, to już poukładana, dorosła kobieta. Powinna zrozumieć, nie wydaje mi się aby uciekła z krzykiem. Wyjaśnij jej wszystko jak najszybciej. O, mam coś dla ciebie. Może ci się przyda – mrugnął porozumiewawczo
Maciek spojrzał na przyjaciela.
- Proszę, to jest voucher na weekendowy pobyt w górach dla dwóch osób. Hotel z bajerami, tuż przy stoku. Zanim odmówisz posłuchaj. Dostaliśmy to zaproszenie z Ulą na gwiazdkę, ale Ulka ostatnio słabo się czuje i nie będziemy jechać. Ona już jest na takim etapie, że woli zostać w domu i szykować wyprawkę dla dziecka. Pomyślałem o tobie. Masz, weź to i zaproś tą swoją Magdę. Bawcie się dobrze i obyś miał tyle odwagi aby jej wszystko opowiedzieć.
- Tomek, ale ja nie mogę tego przyjąć.
- Możesz. Nie dziękuj. Zaprosisz mnie na swój wieczór kawalerski i wesele to będziemy kwita – Tomasz poklepał kolegę po ramieniu, odstawił kubek po kawie do zlewu i wyszedł zostawiając Maćka samego.

 

matylda_glowacka : :
lip 27 2023 Rozdział 11
Komentarze: 0

Po raz kolejny czytała otrzymanego esemesa.
Maciek: Madziu. Zarezerwowałem stolik we francuskim bistro na Jaworowej. Mam nadzieję, że ci pasuje. Widzimy się w sobotę o osiemnastej.
Magda: Świetny wybór. Mogę mieć prośbę do ciebie?
Maciek: Oczywiście. Jaką?
Magda: Nie nazywaj mnie, proszę, Madzią. Jakoś nie lubię tego zdrobnienia.
Maciek: Nie ma problemu. Obiecuję się poprawić.
Magda: Cudownie. W takim razie do zobaczenia w sobotę.
Maciek: Do zobaczenia Magdo. Nie mogę się doczekać.
Nie odpisała nic więcej bo nie wiedziała co mogłaby napisać aby zabrzmiało naturalnie i nie zdradziła się ze swoimi uczuciami. Samej przed sobą było jej ciężko się przyznać, że sympatyczny doktor stomatolog coraz częściej zaprzątał jej myśli.
- Denerwujesz się? - Kamila przyszła tak, jak obiecała, w sobotnie popołudnie i nie prosząc o pozwolenie otworzyła szafę z rzeczami Magdy, a teraz stała przed szeroko otwartymi drzwiami garderoby i przerzucała wieszaki.
- Trochę – przyznała szczerze – sama nie wiem czy to dobry pomysł.
- Magda nie denerwuj mnie. Na wyjeździe widać było, że dobrze się razem bawicie. Daj sobie szansę. Może wyjdzie z tego coś fajnego. A jeśli nie, to przynajmniej dobrze się zabawisz.
Lustrowała przyjaciółkę wzrokiem, usta składała w dziubek i kręcąc głową przykładała do Magdy sukienki, swetry i tuniki. Magda nie miała wielu ubrań. Wyznawała zasadę minimalizmu. Lubiła mieć kilka podstawowych rzeczy i łączyć je w zestawy w zależności od okazji. Dobranie odpowiedniego do okoliczności stroju ułatwiała podobna kolorystyka. Magda najlepiej czuła się w czerni, granacie i butelkowej zieleni. Lubiła też kolor fuksji, ale ten był zarezerwowany dla sportowych ubrań. Tego dnia chciała czuć się swobodnie, ale jednocześnie elegancko. Kamila upiła łyk bezalkoholowego, czerwonego, wina, którego nalała sobie kiedy Magda była w łazience. Przyjechała samochodem, była wdzięczna zapobiegliwości koleżanki, która zawsze miała przygotowaną butelkę bezalkoholowego trunku właśnie na wypadek odwiedzin zmotoryzowanych przyjaciół. Kiedy owinięta w ręcznik Magda wyszła z łazienki Kamila podała jej czarne, wąskie spodnie i granatowy sweter o kroju nietoperza z dekoltem w szpic, który odsłaniał smukłą szyję dziewczyny.
- Musisz wyglądać tak, żeby doktorek od razu chciał mieć z tobą dzieci – powiedziała oceniając wygląd Magdy, która na te słowa zakrztusiła się kawą – zaraz cię umaluję i będziesz gotowa królowo.
- Tylko nie przesadzaj Kama, proszę cię – jęknęła Magda siadając na krześle. Zamknęła oczy, wystawiając twarz w stronę przyjaciółki
- Znasz mnie przecież Magda. Jestem szalona, ale bez przesady. A poza tym pan doktorek wygląda na kogoś, kto marzy o rodzinie i dzieciach. Nie mów, że tego nie zauważyłaś.
- Nie, jakoś się nad tym nie zastanawiałam – przyznała Magda szczerze, patrząc na białe płatki śniegu wirujące za oknem
- Słuchaj, ja i Patryk świadomie zdecydowaliśmy się na życie bez dzieci. Rodzicielstwo to nie dla nas, zresztą wiesz. Rozmawiałyśmy przecież o tym nie raz. Ale to nie znaczy, że nie wyczuwam w innych takich wibracji. Doktorek wygląda na fajnego faceta, nie uciekaj Magda. Nie broń się. Tylko to mi obiecaj. A co ma być, to będzie, okej? Wiesz, że ja zawsze jestem po twojej stronie i trzymam za ciebie kciuki?
- Wiem, Kama wiem – Magda uściskała przyjaciółkę
- Bardzo bym chciała żebyś była w końcu szczęśliwa – wyszeptała Kamila – No, jesteś gotowa – schowała swoje pędzle do kosmetyczki - załóż jeszcze te duże kolczyki i możesz pędzić na spotkanie z przeznaczeniem. Wiesz co - powiedziała po chwili zastanowienia – podwiozę cię na miejsce. Boję się, że uciekniesz. – mrugnęła do przyjaciółki.
Kamila zatrzymała samochód tuż przy znaku zakazującego parkowania, uściskała przyjaciółkę, pokazała jej swoje zaciśnięte kciuki, posłała całusa i odjechała. Z bijącym sercem, na drżących nogach, Magda podeszła do drzwi niewielkiej, francuskiej restauracji. Miejsce, które wybrał Maciek na ich spotkanie było dość kameralne, a kuchnia miała opinię pysznej dlatego cieszyło się dużą popularnością. Bez rezerwacji ciężko było znaleźć tu wolny stolik. Dodatkową atrakcją był niewielki, oddzielony od reszty sali, parkiet, na którym można było potańczyć w rytm, nie tylko francuskich, ale zazwyczaj spokojnych, przebojów. Kiedy pchnęła drzwi, zadzwonił powieszony nad nimi dzwoneczek. Magda miała wrażenie, że oczy wszystkich gości skierowały się na nią. Nie lubiła tego i zawsze, w takich sytuacjach, czuła się speszona. Z głośników dobiegał spokojny głos Patricii Kaas, roznosił się apetyczny zapach karmelizowanej, czerwonej, cebuli, rozmarynu, jabłek i cynamonu. Magda rozejrzała się w poszukiwaniu Maćka.
- Cześć– usłyszała za sobą niski, cichy głos, na biodrze poczuła dużą, męską dłoń. Owionął ją ciepły zapach perfum - cieszę się, że przyszłaś.
Odwróciła się i dech jej na moment zaparło. Już podczas sylwestrowego wyjazdu, w sportowym, niezobowiązującym wydaniu, Maciek zrobił na niej duże wrażenie. Wtedy przypominał niegrzecznego chłopca. Tym razem wyglądał jak celebryta z okładek kolorowych czasopism. Dwudniowy zarost, gęste włosy zaczesane na bok aż się prosiły aby zanurzyć w nich dłonie. Na szczęście nie użył dużej ilości pasty czy żelu do włosów – tego w mężczyznach szczerze nie znosiła. Magda nie uwierzyłaby gdyby powiedziałby jej, że nie wie jakie wrażenie robi na kobietach. Musiał sobie z tego zdawać sprawę. Na randkę z Magdą wybrał ciemno granatowe jeansy, niebieską koszulę i czarną, sportową marynarkę. Górne guziki koszuli zostawił rozpięte przez co nadawał stylizacji niezobowiązującego wyrazu. Spod mankietów koszuli wystawały drewniane bransoletki, na które Magda już wcześniej zwróciła uwagę. Piżmowy zapach jego perfum spowodował, że po plecach przebiegł jej dreszcz. Maciek cmoknął ją w policzek i poprowadził do stolika.
Z krótkiej karty wybrali dania. Kelner rozlał do kieliszków wino, które już wcześniej wybrał Maciek. Dobrze im się siedziało w cieple rattanowych lamp, rozmawiali o ulubionych filmach, przeczytanych książkach, wspominali niedawny wyjazd do Przesieki. Maciek zdążył przeczytać tom, który miał na wyjeździe, mogli z Magdą porównać wrażenia. Dopili wino i postanowili przenieść się do klubu z bardziej taneczną muzyką. W modnym ostatnio klubie Labirynt zajęli dwa miejsca przy barze i zamówili kolorowe drinki. W środku było gorąco i duszno, tuż przy podłodze snuł się dyskotekowy dym. Maciek marynarkę odwiesił na oparcie krzesła, rękawy koszuli podwinął do wysokości łokci odsłaniając wytatuowaną rękę. Magda pozbyła się swojego swetra zostając tylko w czarnym topie na ramiączkach. Włosy związała w wysoki kucyk na czubku głowy. Czuła się rozluźniona. Porywająca muzyka i czujący rytm partner dbający o jej dobre samopoczucie to było dokładnie to, czego w tym momencie potrzebowała do dobrej zabawy. Wyglądało na to, że jej towarzysz też się dobrze bawi. Głównie tańczyli, od czasu do czasu siadając przy barze dla zaczerpnięcia tchu. Wraz z kolejnymi, wypijanymi drinkami coraz bardziej otwierali się na siebie. Taniec stawał się bardziej zmysłowy. Przy utworze Khalida Better zarzucił sobie ręce dziewczyny na szyję, objął ją w talii, przyciągnął mocniej do siebie i płynnie prowadził po parkiecie. W wolnym, soulowym rytmie ich ciała po raz pierwszy zetknęły się tak bardzo. Dla postronnych osób wyglądali jak para, która w sobotni wieczór wyszła do klubu potańczyć. Mało kto uwierzyłby, że to ich pierwsza oficjalna randka. Przy Despacito w wersji bachaty Magda podniosła wzrok i napotkała wpatrujące się w nią, roześmiane oczy mężczyzny. Wypity alkohol spowodował, że otwierali się na siebie tańcem coraz śmielej wyrażając swoje emocje. Kiedy zmęczeni, usiedli na chwilę patrzył jak Magda przez słomkę sączy niebieski napój i bawi się końcówką kucyka. Nachylił się i jednym ruchem zdjął jej z włosów czarną gumkę sprawiając, że rozsypały się w nieładzie. Dziewczyna zmieszała się i nerwowo przeczesała włosy ręką.
- Tak lepiej – powiedział cicho Maciek do ucha Magdy delikatnie muskając ustami jej policzek
Było po drugiej w nocy, kiedy wysiedli z taksówki pod blokiem Magdy i Maciek odprowadził ją pod drzwi. Nastąpiła krótka chwila skrępowanej ciszy. W ciemnym, pełnym ludzi klubie, łatwiej było zbliżyć się do siebie. Zmysłowy taniec ułatwiała gorąca atmosfera i drinki buzujące w żyłach. Otrzeźwieni powietrzem styczniowej nocy patrzyli na siebie bez słowa jakby zawstydzeni niedawną jeszcze śmiałością.
- To co? Mam nadzieję, że to wkrótce powtórzymy – pierwszy odezwał się mężczyzna
- Z przyjemnością – szczerze odpowiedziała Magda patrząc mu w oczy
- Cieszę się. To był naprawdę udany wieczór. – delikatnie przytulił Magdę i cmoknął ją w policzek.
Dziewczyna oddała mu uścisk. Kiedy Magda zniknęła za drzwiami klatki schodowej wsiadł do czekającej taksówki i pojechał na swoje osiedle. Wszedł do pustego, ciemnego mieszkania. Odkładając koszulę do kosza na pranie wyczuł na materiale delikatną woń perfum Magdy. Ich zapach musiał przejść na niego podczas tańca. Zwłaszcza podczas zmysłowej bachaty. Uśmiechnął się do siebie na to wspomnienie. Ubrany w spodnie od dresu i domową koszulkę nalał sobie do szklaneczki trochę whisky i usiadł przy kuchennym półwyspie. Wspominał spotkanie z Magdą. Kiedy weszła do restauracji miał wrażenie, że wszyscy goście zniknęli, widział tylko ją. Serce mocniej mu wtedy zabiło. Czarne, skórzane spodnie, do tego granatowy sweter podkreślający dokładnie to, co powinien. Czarne włosy luźno związała, pozwalając pojedynczym kosmykom opadać na ramiona. Miał ochotę chwycić jeden z nich, pobawić się nim nakręcając na palec i poczuć jego miękkość. Zdawał sobie jednak sprawę, że na taką pieszczotę chyba było jeszcze zbyt wcześnie. Kiedy po kolacji poszli do klubu potańczyć zdobył się tylko na uwolnienie jej ciasno związanych gumką włosów. Podobało mu się jak Magda przeczesuje je rękami, przekłada z jednej strony na drugą. Nie było w tym żadnej kokieterii, ten ruch był naturalny i wydawało się, że robi to bezwiednie. Przez większość czasu miał wrażenie, że spojrzenia innych mężczyzn skupiają się na jego partnerce. Poczuł ukłucie zazdrości, które jednak szybko zostało wyparte przez dumę, że to właśnie on towarzyszy tej niesamowitej dziewczynie. Nie pamiętał kiedy ostatnio bawił i czuł się tak dobrze.

matylda_glowacka : :
lip 26 2023 Rozdział 10
Komentarze: 0

- Maciek, poznajcie się proszę – Tomasz załapał go zaraz po tym, jak następnego dnia po powrocie przekroczył próg kliniki – to Justyna Kubicka, nasza nowa praktykantka – a to Maciej, twój drugi szef. Razem prowadzimy ten przybytek – uśmiechnął się do dziewczyny
- Cześć – Maciek podał rękę młodej, jasnowłosej kobiecie – na którym roku jesteś?
- Na czwartym.
- Witaj na pokładzie. Mam nadzieję, że postarasz się wynieść ze stażu u nas jak najwięcej. Powodzenia – po tych słowach skierował się do pokoju dla pracowników.
Tomasz poprowadził dziewczynę do gabinetów i po kolei przedstawiał wszystkim specjalistom, którzy po noworocznej przerwie stawili się w pracy.
Maciek był tak zaaferowany wyjazdem, poznaną podczas tych kilku dni dziewczyną, że nie zwrócił uwagi na to, że przedstawiona mu przed chwilą Justyna spłoniła się na jego widok wyraźnym rumieńcem, a jej ręce zaczęły nagle drżeć i pocić się. W tej chwili myślał tylko o tym, aby Magda zadzwoniła. Decyzję co do ich kolejnego spotkania zostawił w jej rękach. Miał nadzieję, że ona też się dobrze bawiła na wyjeździe i będzie miała ochotę na kontynuowanie znajomości.
Kolejne dni mijały jeden za drugim. Czas odmierzany przez pracę, sporadyczne wizyty pacjentów w przychodni. Magda wynajdowała sobie coraz więcej zajęć. Jakby próbowała pozbyć się natrętnych myśli. Wciąż zastanawiała się czy powinna zadzwonić do Maćka. Kilka razy wybrała w telefonie jego numer, ale nie starczyło jej odwagi aby nacisnąć zieloną słuchawkę. Minął prawie tydzień kiedy podjęła decyzję. „Niech się dzieje co ma być – pomyślała – najwyżej każe mi spadać na drzewo. Wzięła głęboki wdech, potem wydech i wybrała numer Maćka.
- Słucham - wydało jej się, że mężczyzna po drugiej stronie uśmiechnął się
- Cześć Maćku. Tu Magda.
- Magda! Cześć! – starał się, aby jego głos brzmiał jak najbardziej naturalnie.
- Dzwonię bo - przełknęła ślinę – jeśli jeszcze masz ochotę to chciałabym cię zaprosić na tę kawę, o której mówiłeś – przygryzła wargę
- Pewnie, że mam – ściszył głos, zakrył na chwilę słuchawkę dłonią, coś do kogoś powiedział – mogę do ciebie oddzwonić to umówimy szczegóły? Mam pacjenta na fotelu – powiedział przepraszająco.
- Jasne. Nie ma problemu. Nie męcz tego nieszczęśnika za bardzo
- Postaram się. Jak tylko skończę zadzwonię.
- Okej. Na razie
- Do usłyszenia. Cieszę, że zadzwoniłaś – dodał. Nie mógł wiedzieć, że Magda się uśmiecha, nie słyszał jak głośno bije jej serce. Czuł za to, jak z niego schodzi nagromadzone w ostatnich dniach napięcie.
Magda opadła na poduszki. Próbowała uspokoić kołaczące serce. Nie wiedziała, ile może trwać wizyta, o której mówił Maciej. Pozostało jej czekać na ruch z jego strony. Nie chciała tak myśleć, ale brała pod uwagę, że może zbywał ją wymawiając się pacjentem.
Od chwili, kiedy Magda się rozłączyła uśmiech nie schodził z twarzy Maćka. Jego radość była widoczna nawet zza ochronnej maseczki. Biedak, który zasiadł na fotelu w gabinecie, pewnie zastanawiał się jakie tortury go czekają, bo taki uśmiech dentysty nie mógł wróżyć nic dobrego. Zapewne zdziwił się, że doktor Zarzycki i tak mający opinię niezwykle dokładnego i delikatnego, postarał się aby wizyta i leczenie przebiegło jak najbardziej bezboleśnie.
Po ponad godzinie Maciek mógł zdjąć rękawiczki i maseczkę. Odłożył zużyte narzędzia. To był ostatni, zapisany na ten dzień pacjent. Przez chwilę wypełniał dokumentację medyczną, dopił zimną kawę. W pokoju socjalnym przebrał się, założył kurtkę, wziął dokumenty i telefon. Zajrzał na chwilę do gabinetu Tomasza, który czekał na spóźniającego się pacjenta, wymienili kilka uwag, pożegnał się. Życzył udanego wieczoru recepcjonistkom i wyszedł z kliniki. Skierował się na parking. Czuł, jak pocą mu się ręce, a serce bije tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Z kieszeni wyjął kluczyk, wsiadł do samochodu. Drżącą ręką umieścił telefon w specjalnym uchwycie na desce rozdzielczej. Przymknął oczy, z listy kontaktów wybrał ten właściwy. Włożył klucz do stacyjki, powoli skierował się do wyjazdu z parkingu. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Wydawało mu się, że czekanie aż osoba po drugiej stronie odbierze trwa wieczność. W końcu usłyszał dźwięk odbieranego połączenia.
- Słucham.
- Cześć Magdo, tu Maciek, oddzwaniam
- Już po pracy? Wszyscy nieszczęśnicy przyjęci? Mam nadzieję, że nie cierpieli za bardzo.
- Wszyscy. Ja również mam nadzieję, że nie będą mnie przeklinać - roześmiał się, jednocześnie głośno wypuszczając powietrze z płuc – a teraz Magdo, jak z twoim czasem? Czy w weekend miałabyś chwilę albo dwie żeby się spotkać? - zapytał zmieniając jednocześnie pas, przygotowując się do skrętu.
- W weekend? Tak, miałabym chwilę albo dwie. Może i trzy mogłabym wygospodarować – była już całkiem rozluźniona – ale czekaj, przecież to powinna być moja kwestia – zaśmiała się.
- Wiem, pamiętam. Umówmy się, że ty już swoje zrobiłaś. Zadzwoniłaś do mnie. Teraz moja kolej – nie zauważyli, że rozmowa zaczęła przybierać flirciarski obrót - to, co byś powiedziała, jakbym podjechał po ciebie o osiemnastej? - zapytał trąbiąc jednocześnie na kierowcę, który bez żadnego ostrzeżenia zajechał mu drogę.
- Pasuje mi osiemnasta. Ale nie przyjeżdżaj po mnie, spotkajmy się na miejscu, dobrze?
Po drugiej stronie nastąpiła krótka chwila milczenia.
- No dobrze, wedle życzenia - roześmiał się Maciej, wciskając na pilocie w kluczyku przycisk otwierający bramę wjazdową na osiedle - dla mnie nie ma problemu. Odwiozę cię potem do domu. Widzimy się w sobotę o osiemnastej. Zarezerwuję stolik w jakimś miłym miejscu i dam ci znać. Możemy tak zrobić?
- Oczywiście. Trzymaj się.
- Ty też. Do zobaczenia w sobotę.
Rozłączyli się. Maciej wjechał do podziemnego garażu. Wszedł do windy, wjechał na swoje piętro. Po wejściu do mieszkania wpadł w wir obowiązków, ale nie przestawał się uśmiechać.
Kilka ulic dalej z kotką na rękach Magda odtańczyła taniec radości. Odstawiwszy zaskoczoną Delicję na podłogę, usiadła ze skrzyżowanymi nogami na kanapie i zadzwoniła do Kamy. Musiała odsunąć telefon od ucha słysząc pisk przyjaciółki po drugiej stronie. Uspokoiwszy się, Kamila poprosiła o dokładną relację z rozmowy z przystojnym lekarzem stomatologii. Jeszcze raz potwierdziła swoje przypuszczenie, że Maciek na pewno jest zainteresowany znajomością z Magdą. Wprosiła się na sobotę aby pomóc przyjaciółce wybrać odpowiedni na taką okazję strój.
Leżąc w łóżku, głaszcząc kotkę, Magda zrobiła rachunek sumienia. Miała trzydzieści pięć lat. Prowadziła własną działalność, skończyła ciekawe studia, praca dawała jej satysfakcję. Dzięki kuzynce mieszkała teraz w przytulnej kawalerce, z ujmującą i pomocną sąsiadką za ścianą. Odkryta niedawno forma treningu przy worku bokserskim, że znajdowała w sobie pokłady energii, o których nie miała pojęcia. Na grupę zaufanych przyjaciół zawsze mogła liczyć, gotowi do podtrzymania na duchu, otarcia łez i zabawnych gadek motywacyjnych byli niczym pogotowie ratunkowe. Generalnie Magda była zadowolona ze swojego życia. Mogła powiedzieć, że jest szczęśliwa. Do pełnego spokoju brakowało jej tylko – co za banał – tej jednej, wyjątkowej osoby. Mężczyzny, który da jej wsparcie, pomoże spojrzeć na różne sprawy z innej perspektywy, który wieczorem zaparzy kubek herbaty z cytryną. Boleśnie zdała sobie sprawę, że Dominik był skupiony na sobie. Dbał o siebie, robił wszystko żeby jemu było wygodnie. Potrzeby Magdy nie wiele go zajmowały. Wcześniej tkwiąc w samym środku tej relacji, Magda nie zdawała sobie sprawy. Być może jej potrzeba bycia z kimś zakryła wszystko inne. Bolało ją, że Dominik nie przepada za jej przyjaciółmi, choć oni nie dawali poznać po sobie, że coś jest nie tak. Czy to była miłość, Magda teraz nie była już tego taka pewna. Być może ich relacja nie była na tyle silna skoro zdołała się jakoś pozbierać i ekschłopak zaczynał być już tylko wspomnieniem.

 

matylda_glowacka : :
lip 26 2023 Rozdział 9
Komentarze: 0

Po krótkim odpoczynku podzielili zadania przygotowania się do sylwestrowej zabawy. Jędrzej z Maćkiem i Pawłem, zaopatrzeni w listę pojechali do miasteczka po ostatnie zakupy. Bartek i Patryk dostali zadanie przygotowania miejsca na ognisko. Dziewczyny zostały w salonie, gdzie zajęły się dekoracjami salonu.
- Ten Maciek chyba cię polubił – zagaiła Kamila kiedy Aśka wyszła na chwilę z pokoju
- Co masz na myśli? - Magda poczuła, że zaczynają piec ją policzki
- Nie mów, że nie zauważyłaś. Wodzi za tobą wzrokiem, dba o twoje dobre samopoczucie. Nie wiem czy Patryk tak się zachowywał, kiedy zaczynaliśmy się spotykać. Nie pamiętam.
- Patryk to twój mąż. Znacie się kilkanaście lat. Z tego, co pamiętam też patrzył na ciebie maślanym wzrokiem.
- No tak. Ale wiesz, czasem tęsknię za tymi motylkami w brzuchu – Kama poruszała brwiami, uchylając się przed rolką serpentyn którymi rzuciła w nią Magda – Magda, po prostu obiecaj, że się nie zamkniesz na nowe możliwości. Wszyscy chcemy żebyś znowu się śmiała. Drań ci napsuł nerwów, ale tamto już było. Dobrze, że wyrzuciłaś go ze swojego życia. Nie zasługiwał na ciebie.
Magda uśmiechnęła się smutno i uściskała przyjaciółkę. Wraz z podmuchem zimnego powietrza do środka wtoczyli się, niosąc wyładowane torby, Maciek z Jędrzejem. Zostawili zakupy i wyszli pomóc kolegom w przygotowaniu ogniska.
Dziewczyny przygotowały sałatki, przekąski, nakłuły kiełbasę aby była gotowa do pieczenia na ognisku. Na stole postawiły zastawę i kieliszki. Butelki szampana schowały do lodówki.
Wczesnym wieczorem zaczęli rozpalać ognisko. Po kolei każdy mężczyzna wychodził sprawdzać czy ogień już się rozpalił, w miarę konieczności dorzucał drewna aby podsycić ogień. Sylwestrowy nastrój wprowadzili puszczając taneczne hity.
Magda zastanawiała się co założyć. Wzięła dwa zestawy do wyboru. Błyszczącą sukienkę z bordowego materiału przetykanego srebrną nitką i skórzane legginsy z czarno – złotą tuniką. Zdecydowała się na drugą opcję. Była mniej formalna i sprawiała, że swobodniej się czuła. Na nogi włożyła czarne botki na płaskim obcasie. Włosy luźno związała pozwalając kosmykom opadać na ramiona.
Z głośników leciały, zapraszając do zabawy, taneczne hity. Cieszyła się wspólną zabawą w gronie przyjaciół. Razem z Bartkiem wychodzili czasem poszaleć na parkiecie. Teraz też zaczęli wspólną zabawę rozpoczynając tańce. Świetnie się czuli we w swoim towarzystwie. Po chwili dołączyły do nich pozostałe pary. Porwana muzyką Magda nie zauważyła, że miejsce Bartka zajął ktoś inny. To Maciek dał się ponieść sylwestrowej atmosferze i rękoma oplótł talię Magdy. Mężczyzna prowadził pewnie. Tak, jak poprzedniego wieczora jego ruchy były swobodne, dało się wyczuć, że taniec również jemu sprawia dużą przyjemność. Ku radości przyjaciół dali się porwać muzyce Wydawało się, że wszyscy poza nimi samymi widzą, że ciągnie ich do siebie.
Tuż przed północą ubrali się ciepło i wyszli na zewnątrz. Do ognia przystawili nadziane na patyki kiełbaski. W śnieżnej zaspie chłodziły się butelki musującego, półwytrawnego, wina. Nad linią lasu zaczęły rozbłyskiwać pierwsze fajerwerki. Zapalili sztuczne ognie i głośno śmiejąc się odliczali sekundy do wybicia północy. Wraz z nadejściem Nowego Roku zaczęli składać sobie życzenia. Po kolei rzucali się sobie w ramiona. Kiedy Magda i Maciej stanęli naprzeciwko siebie na chwilę znieruchomieli i patrzyli na siebie bez słowa. Jakby nie bardzo wiedzieli co mają zrobić. W końcu Magda ruszyła się pierwsza, zrobiła krok do przodu, przytuliła Maćka lekko. Odpowiedział tym samym cicho wypowiadając życzenia aby pamiętała o nowych, otwierających się właśnie drzwiach.
Noworoczny toast wznieśli butelką musującego wina, którą przekazywali sobie z rąk do rąk. Upieczone kiełbaski zjedli siedząc przy ognisku, popijając drugą butelką wina. Zrobiło się już bardzo zimno. Zagasili ognisko, weszli do chaty. Na rozgrzewkę wypili po kieliszku śliwkowej nalewki. Około drugiej w nocy rozeszli się do swoich sypialni.
Następnego dnia posprzątali pokoje i salon. Wynieśli swoje bagaże do samochodów. Zamknęli chatkę, klucz zgodnie z prośbą właściciela włożyli do stojącej na oknie doniczki. Z obietnicą, że koniecznie muszą tu wrócić wiosną, ruszyli w drogę powrotną do miasta.
Maciek z Magdą jechali w milczeniu. Każde zatopione we własnych myślach. Atmosfera w samochodzie była zupełnie inna od tej, która panowała tu zaledwie kilka dni temu, kiedy wyruszali w kierunku Przesieki. Wyczuwalne było jakieś napięcie. Zarówno Magda, jak i Maciej mieli świadomość, że coś się zaczęło. Bez fajerwerków, po cichu, a jednak czuli, że powrót do miejskiego życia nie będzie łatwy. I nie będzie taki sam. Zatrzymali się aby zatankować samochód. Z budynku stacji benzynowej wyszli z kubkami gorącej kawy. Po niepełnej godzinie Maciek zatrzymał się pod blokiem Magdy.
- Poczekaj chwilę – Magda zatrzymała go zanim wyszedł wypakować jej torby – chciałabym ci zwrócić koszty paliwa.
Maciek zaniemówił na kilka sekund.
- Nawet o tym nie myśl – żachnął się odsuwając jej rękę z banknotami.
- Maćku, proszę. Przecież zabrałeś mnie, obcą osobę, swoim autem, Chciałabym się dołożyć do benzyny
- Magda, nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy. Przecież i tak jechałem, a twoje towarzystwo tylko umiliło mi podróż – Maciek nie chciał jeszcze przyznać, jak bardzo było mu przyjemnie spędzać wspólnie czas
- Rozumiem, dziękuję, ale chciałabym się jakoś zrewanżować.
- Skoro tak - Maciej uśmiechnął się do Magdy – masz mój numer. Jeśli będziesz miała ochotę zadzwoń. Umówimy się na kawę i będziemy kwita. Z tymi słowami wyszedł z auta, otworzył drzwi Magdzie, zaniósł jej bagaże pod drzwi klatki. Magda powoli włożyła klucz do zamka, odwróciła się. Jeszcze na chwilę zerknęła w stronę Maćka.
- To był bardzo miły wyjazd. Dziękuję – wróciła do otwierania drzwi.
- Magda – podszedł kilka kroków w jej kierunku – naprawdę mam nadzieję, że zadzwonisz. Będę czekał na twój telefon - to powiedziawszy odwrócił się i poszedł w stronę auta.
Magda zniknęła za drzwiami klatki schodowej, ale przez przeszklone drzwi patrzyła na granatowego suva, który wciąż nie odjeżdżał z parkingu. Maciek wsiadł do samochodu. Oparł głowę na kierownicy. „Ale ze mnie palant. Przecież mogłem jej pomóc z tymi bagażami. Prawdziwy dżentelmen, nie ma co.” Kręcąc głową, mając nadzieję, że jego brak taktu – jak myślał – nie zniechęci Magdy. Pogrążony w myślach ruszył pustymi ulicami w stronę domu. Czas wracać do rzeczywistości.
Magda najpierw zniosła do piwnicy narty i buty. Podziemia zawsze ją przerażały. Bała się, że drzwi się zatrzasną, nie będzie mogła się wydostać na zewnątrz i udusi się z braku powietrza. Takie myśli odbierały jej na chwilę zdolność oddychania. Nigdy nic się jednak nie wydarzyło. Spokojna wjechała windą na ósme piętro. Otworzyła drzwi mieszkania, do jej nóg dopadła stęskniona Delicja. Przyklęknęła i zaczęła głaskać kotkę. Po chwili zatopiła nos w mięciutkim futerku. Wstawiła pranie, rozpakowała resztę bagażu. Na chwilę poszła do pani Helenki podziękować za opiekę nad kotką. Wypiła z sąsiadką herbatę, zjadła kawałek sernika, opowiedziała o wyjeździe i wróciła do siebie. Było jeszcze wcześnie, mimo to Magda zaciągnęła zasłony, położyła się na łóżku i wróciła myślami do ostatnich kilku dni.

matylda_glowacka : :
lip 25 2023 Rozdział 8
Komentarze: 0

Sylwestrowy poranek przywitał wszystkich słońcem, bezchmurnym niebem i mrozem. Magda obudziła się po zaledwie kilku godzinach snu. Pomimo, że spała krótko czuła się wypoczęta. Nie lubiła marnować bezczynnie czasu dlatego postanowiła pobiegać. Od świąt nie była na treningu bokserskim dlatego energia ją roznosiła. Założyła legginsy i termiczną bluzę, na nią naciągnęła krótki puchowy bezrękawnik. Ucieszyła się, że w ostatniej chwili dopakowała do torby sportowe buty. Na głowę założyła opaskę, ręce wsunęła w rękawiczki i po krótkiej rozgrzewce wybiegła za bramę posesji. Rozejrzała się i po chwili namysłu skręciła w prawo. Asfaltowa, odśnieżona droga prowadziła w kierunku miasteczka. Mimo wczesnej pory Magda czuła się bezpiecznie. Do jednego ucha włożyła słuchawkę i riffy gitary Zacha Bryana dodawały jej energii do pokonywania kolejnych odcinków trasy. Od czasu, do czasu spoglądała na zegarek. Nie chciała, aby przyjaciele musieli na nią czekać. Przebiegła około siedmiu kilometrów, dobiegła do pierwszych zabudowań sąsiedniej miejscowości. Odpoczęła chwilę i ruszyła w drogę powrotną. Kiedy wróciła na posesję samochody były już odśnieżone i gotowe do drogi. Magda zrobiła sesję rozciągania i w dobrym humorze wbiegła do kuchni. Wszyscy byli ubrani już w narciarskie stroje, kończyli pić kawę i dojadać śniadanie. W pomieszczeniu roznosił się smakowity aromat jajecznicy. Przywitała się i pobiegła odświeżyć się do swojej sypialni. Wiedziała, że aby mogli wyruszyć w miarę szybko musiała pospieszyć się ze śniadaniem. Kawą postanowiła nie zawracać sobie głowy. Poranny jogging zadziałał jak najlepsza pobudka dodając energii. Skonsternowana zauważyła, że nad zostawioną w nocy planszą pochyla się z zaciętą miną Maciek, obok siedział Bartek i Aśka. Jak najciszej podeszła do stołu i zajęła wolne miejsce po drugiej stronie. Pochyliła się nad planszą tak, że niemal zetknęła się z głową Maćka.
- Spałeś czy siedzisz tu od nocy i kombinujesz jak wygrać? – zapytała z uśmiechem. Energia jakiej dodała jej poranna przebieżka wprost z niej kipiała.
Wstała i zaczęła przygotowywać sobie kanapki.
- Trochę tak – odpowiedział w zamyśleniu cały czas przyglądając się ułożonym słowom
Mężczyzna zastanawiał się nad możliwościami dokończenia rozgrywki. Niestety nie wyszło mu, tak jakby sobie życzył i dołożył tylko dwie litery układając słowo nerka. To wystarczyło Magdzie, która wykorzystała dołożone przez Maćka litery. Dodała swoje cztery kafelki i powstało słowo serca. Na jej podkładce została jedna litera, Maćkowi zostały trzy. Z okrzykiem radości wyrzuciła ręce w górę. Nad stołem podała dłoń Maćkowi w podziękowaniu za wyrównaną grę.
- Gratuluję. To była bardzo wyrównana gra - powiedział
- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedziała gryząc kanapkę z ulubionym majonezem, żółtym serem i kiszonym ogórkiem.
- Mam nadzieję, że to jeszcze powtórzymy – mrugnął okiem Maciek podnosząc się z krzesła. Asia i Bartek też wstali i wyszli zapalić przed domek. Magda szybko wbiegła na piętro aby założyć narciarskie spodnie. Kiedy wyszła przed domek Maciek zmierzył ją wzrokiem pełnym aprobaty. Założyła ciemnoróżowe, zwężane spodnie, czarną taliowaną kurtkę, a na głowie miała przeciwsłoneczne lustrzanki z różowymi szkłami. Całości dopełniał czarny kask i różowe narciarskie rękawiczki. Kolejny raz mężczyzna pomyślał, że musi być bardzo pozytywną osobą i chętnie poznałby ją bliżej.
Wspólnie, całą grupą, zdecydowali, że na stoku czas spędzą tylko do południa. Potem mieli w planach szykowanie się do sylwestrowej nocy. Załadowali więc sprzęt narciarski do samochodów i ruszyli w stronę stoku. Maciej zaobserwował, że im bliżej było do stacji narciarskiej, tym bardziej cicha stawała się Magda. Dziewczyna, która jeszcze przed godziną tryskała humorem i energią, teraz niemal całkiem zamilkła. Uśmiech znikł z jej twarzy, mięśnie się napięły. Mówiła, że boi się wysokości, ale przecież jeździła na nartach. W przeciwnym wypadku jaki byłby sens żeby zabierała ze sobą cały ekwipunek? Maciej nie potrafił tego rozgryźć.
- W porządku? - zagaił widząc jak dziewczyna coraz bardziej nerwowo zaplata i rozplata palce – wyglądasz jakbyś się denerwowała.
- Po prostu, kiedy patrzę tam, na górę i dociera do mnie, że muszę dostać się na sam szczyt ogarnia mnie panika. Kiedy jestem na górze to problem znika. Wiem, że nie mam wyjścia, że muszę zjechać na dół – zaśmiała się nerwowo
- Coś na ten strach zaradzimy – popatrzył na swoją towarzyszkę, uśmiechając się pokrzepiająco – nie myśl teraz o tym.
Magda oparła głowę o zagłówek. Zerknęła w stronę skupionego na drodze Maćka. Droga stawała się bardziej stroma, oblodzona jezdnia nie ułatwiała podjazdu. Panująca aura wymagała od kierowcy dużego skupienia. Potężne auto Maćka pewnie trzymało się drogi, a mimo to miała wrażenie, że jego ręce coraz mocniej zaciskają się na kierownicy. Zastanawiała się jak to możliwe, że ten poznany zaledwie kilka dni temu mężczyzna jednym, wypowiedzianym spokojnym głosem, zdaniem potrafi uspokoić jej nerwy i sprawić, że jej niepokój znika chociaż na chwilę.
- Swoich pacjentów też tak uspokajasz? – zapytała po chwili
- Co masz na myśli?
- To, że moje strachy udaje ci się trochę odegnać. Zastanawiam się jak to jest z twoimi pacjentami. Ich strach też potrafisz ujarzmić?
Roześmiał się. Miał przyjemny śmiech.
- Z tym różnie bywa – przyznał wciąż się śmiejąc – zdarzało się, że musieliśmy łapać pacjenta bo uciekł z fotela.
- Serio? Myślałam, że to się zdarza tylko w filmach.
- Możesz mi wierzyć, że nie tylko na filmach. Nie zdarza się to często, ale mieliśmy takie przypadki. Zresztą, zapraszam do siebie na fotel. Przekonasz się sama czy jestem dentystą-sadystą – poruszał wymownie brwiami.
- O nie. Podziękuję. Na pewno nie zobaczysz mnie na swoim fotelu.
- Nie? Dlaczego?
- Czuję paniczny strach przed dentystami. Powinieneś mnie zrozumieć, w kontekście tego co o sobie mówiłeś. Nie chcę się skompromitować. Nie odpowiadam za swoje reakcje. Mowy nie ma.
Maciek znowu się roześmiał. Magda z niepokojem zauważyła, że lubi słuchać jego śmiechu. Był ciepły i serdeczny. Podobnie, jak i jego niski, ciepły, głos działał kojąco i budził zaufanie.
Kierowani przez starszego mężczyznę zajęli miejsce na parkingu. Było jeszcze wcześnie i plac nie był zapełniony. Zaparkowali obok Jędrzeja i Bartka. Wypakowali sprzęt, założyli buty narciarskie. Podeszli do nich Kamila z Patrykiem.
- Gotowi? - zapytała Kamila podchodząc – Dobrze, że jesteśmy tak wcześnie. Nie ma kolejek. Do kasy też nie będziemy długo stać. Piękna pogoda nam się trafiła. Będzie cudownie!
Magda niepewnie zerknęła w stronę jadących w górę wagoników. Zapięła ostatnią klamrę butów, do kurtki przypięła rękawice z ocieplaczami.
- Gotowi - odpowiedziała – możemy iść.
Kupili karnety, po przejściu przez bramki Maciek zauważył, że Magda pobladła, a na jej twarzy maluje się panika. Miał wrażenie, że raz odwróci się i ucieknie. Zastanawiał się co może zrobić, żeby uspokoić dziewczynę. Nie chciał zrobić nic, co mogłoby ją speszyć, albo jeszcze bardziej przestraszyć. Z powodu niewielkiej jeszcze liczby amatorów białego szaleństwa, ich kolej wejścia do wagonika zbliżała się raz szybciej. Maciek myślał gorączkowo. Postanowił zdać się na intuicję. Nachylił się do ucha nerwowo podrygującej Magdy.
- Daj mi swoje narty. Ja się nimi zajmę. Wejdź do środka kolejki, nie bój się – mówił spokojnym, opanowanym tonem - wsiądę zaraz po tobie. Postaraj się zająć miejsca przy drzwiach. I nie zapomnij oddychać – z ulgą zauważył, że po ostatnim zdaniu Magda uśmiechnęła się niepewnie i kiwnęła głową na znak zgody.
Kiedy Maciek zajął miejsce naprzeciwko Magdy, wagonik drgnął, drzwi się zasunęły i powoli ruszył w górę. Wszystkie miejsca w niewielkiej kabinie były zajęte. Magda starała się nie myśleć o tym, że znajdują się kilka metrów nad ziemią, że wiatr wprawia wagonik w drgania. Próbowała skupić się na podziwianiu widoków. Pozostali narciarze byli pogrążeni w rozmowie od czasu, do czasu wybuchając tłumionym śmiechem. Popatrzyła na Maćka, który patrzył na nią pokrzepiająco. Musiała przyznać, że wyglądał bardzo dobrze. Granatowe, lekko rozszerzane snowboardowe spodnie, zamiast kurtki założył przedłużaną, wkładaną przez głowę, snowboardową bluzę z kapturem. Na plecach miała nadrukowany wizerunek lisa, z przodu znajdowało się tylko małe logo rodzimej firmy odzieżowej. Na równie granatowym, co spodnie, kasku zaczepił gogle w tym samym kolorze. Magda musiała przyznać, że wyglądał bardzo stylowo. Pomyślała, że gdyby odsłonił ręce i pokazał tatuaże niejednej narciarce groziłaby kontuzja spowodowana zagapieniem się na Maćka. Zganiła się za te myśli.
- Dziękuję. Wiesz, zawsze boję się, że nie zdążę wsiąść, albo wysiąść. Albo, że drzwi się nie zamkną. Najgorsze są te myśli, że coś mogłoby się zepsuć i wagoniki się zatrzymały tak wysoko nad ziemią. W dodatku te kabiny są takie małe.
- Masz klaustrofobię? - spytał z niepokojem Maciek przygotowując się na ewentualną konieczność zatrzymania ataku paniki, który mógł dopaść Magdę.
- Nie, nie. Nie mam – zaprzeczyła szybko - po prostu kolejki linowe mnie przerażają. Nie czuję się pewnie kiedy nie mam podparcia dla nóg - patrzyła przez rozsuwane drzwi, wzrok skupiając na ośnieżonych szczytach świerków. Wiedziała, że musi patrzeć przed siebie, najlepiej w jeden punkt. To pozwoliło zachować jej względny spokój.
Po kilku minutach wagonik zakołysał się mocno, zwolnił i wolno wtoczył się pod dach górnej stacji. Drzwi się rozsunęły. Maciek wziął narty Magdy, swoją deskę i wolnym krokiem ruszyli w stronę wyjścia. Na szczycie zauważyli przyjaciół siedzących na leżakach i wystawiających twarz do słońca.
- Magda! Co ci się stało? - Kamila podbiegła do przyjaciółki. - Jesteś strasznie blada.
- Wiesz przecież, że te kolejki mnie przerażają.
- Odetchnij głęboko kilka razy. Poczujesz się lepiej – wtrącił Maciej
- O właśnie. Słuchaj lekarza. Dobrze mieć prywatną opiekę medyczną. – dodał, śmiejąc się Bartek i mrugnął porozumiewawczo do Magdy jednocześnie uchylając się przed rzuconą przez Jędrzeja śnieżką.
Razem ruszyli w dół stoku. Maciej i Jędrzej, jadąc na snowboardach trzymali się nieco z boku. Kamila z Magdą i Joanną zostały w tyle, jechały wolniej, bardziej asekuracyjnie. Patryk z Bartkiem wyprzedzili wszystkich i czekali na resztę przy dolnej stacji kolejki. Z każdą minutą Magda rozluźniała się coraz bardziej. Nawet konieczność wjazdu wagonikiem była mniej przerażająca. Starała się czerpać radość z tego dnia. Pogoda była piękna, świeciło słońce, niebo było czyste. Trasa bardzo dobrze przygotowana, bez niebezpiecznych brył lodu, bez śladów ratrakowania, jedynie biały puch uciekający spod nart. Wymarzona pogoda.
Przed ostatnim zjazdem zajęli leżaki na szczycie stoku, ponownie wystawili twarze do słońca. Dziewczyny wypiły po kuflu grzanego piwa, kierujący zamówili filiżankę kawy. Zadowoleni zjechali na parking. Szybko zmienili buty i manewrując wśród samochodów ruszyli w drogę powrotną.
- Dziękuję – powiedziała Magda patrząc na Maćka
- Za co? - zapytał zdziwiony –przecież nic nie zrobiłem.
- Masz rację nie zrobiłeś – powiedziała cicho. Nie patrzyła na niego, głowę miała skierowaną w boczną szybę – nie śmiałeś się z moich lęków. Nie drażniłeś głupimi żartami – przełknęła ślinę – niektórym się wydaje, że głupie żarty pomagają, a one tylko potęgują strach i nerwy.
Maćkowi wydało się, że w oczach Magdy pojawiły się łzy.
- W takim razie cieszę się, że mogłem pomóc - zawahał się chwilę – przepraszam, że zapytam – on taki był? Twój były chłopak?
Magda zastanowiła się chwilę.
- Tak, czasem tak – powiedziała cicho – zdarzało się, że wyśmiewał moje lęki czy zdenerwowanie. Jakby nie dawał mi do tego prawa. Według niego moje powody do strachu czy łzy były śmieszne. Nieważne, to już było. Minęło. Trzeba ruszyć do przodu.
- Zgadza się. Trzeba iść do przodu. Ale jeśli czegoś nie przepracujesz to pierwszy krok ku nowemu może być ciężko zrobić – powiedział poważnie – zresztą jako psycholog wiesz o tym doskonale – Maciej wzrok miał skupiony na drodze, a dłonie mocno zaciskał na kierownicy.
- Wiesz to jest tak, że teoria to jedno, a życie to zupełnie coś innego. Żaden psycholog nie będzie sam dla siebie pomocą. Przeszłam terapię, jest lepiej. Dzisiaj zrobię krok w nowy rok. To, co było zostawię za plecami. Zamknę jedne drzwi, otworzę drugie.
- A czy myślisz - Maciek zawiesił głos – czy myślisz, że za tymi drugimi drzwiami będzie miejsce na nowe znajomości?
Magda spojrzała zaskoczona. Czy on ma siebie na myśli? Speszyła się trochę.
- Skoro nowe drzwi, to i nowe znajomości. Zobaczymy co nowy rok nam przyniesie.
Z ust Maćka wydostało się ciche westchnienie. Co ta dziewczyna miała w sobie, że momentami zachowywał się przy niej jak nastolatek? Dzisiaj przywitają nowy rok. Już teraz obiecał sobie, że postara się zrobić co może żeby lepiej poznać siedzącą obok dziewczynę. Czy, jeśli w ogóle, coś z tego wyjdzie czas pokaże. Co prawda zdawał sobie sprawę, że tryb jego życia może utrudniać pogłębianie znajomości z Magdą. Każdy jego dzień był zaplanowany od rana do wieczora. Wiedział, że nie ma miejsca na spontaniczność, której być może oczekiwała Magda. Ale czy na pewno ona tego oczekiwała, może wolała mieć wszystko zaplanowane? Tego nie mógł jeszcze wiedzieć. Chciał wiedzieć o niej więcej. Jedyne co go powstrzymywało to jego codzienność. Jak Magda na nią zareaguje kiedy jej wszystko opowie? Na razie wydawało mu się, że Magda też jest nim w jakiś sposób zainteresowana, dawała mu odczuć, że dobrze się czuje w jego towarzystwie. Wiedział, że na razie jest za wcześnie aby jej wszystko o sobie powiedzieć. Chciał poczekać przynajmniej do momentu powrotu do miasta. Wtedy, na pewno, znajdzie się moment, aby wyznać swoje sekrety. Niedługo skończy czterdzieści trzy lata. Czas pomyśleć o sobie – zdecydował. Zerknął w prawo i zauważył, że Magda zasnęła. Przy delikatnych dźwiękach płynących z głośników dojechali do chatki.

 

matylda_glowacka : :